Tymczasowa Rada Wojskowa nie będzie honorować wcześniejszych umów z opozycją - oświadczył stojący na jej czele generał Abdel al-Fattah Burhan. W wystąpieniu telewizyjnym oświadczył, że opozycja jest współodpowiedzialna za krwawe zajścia w Chartumie.
Podczas poniedziałkowego szturmu sudańskich sił bezpieczeństwa na uczestników demonstracji w stolicy Sudanu Chartumie zginęło co najmniej 30 osób. Były to najkrwawsze zajścia od obalenia w kwietniu prezydenta Omara el-Baszira.
Protest okupacyjny przed siedzibą ministerstwa obrony, który trwał od kilku tygodni, został zawieszony, a tłum rozpędzony. "Oprócz ciał męczenników tam nie ma już więcej nikogo" - wskazano w oświadczeniu opozycyjnych Sił Stojących za Deklaracją Wolności i Przemian (DFCF).
Sudańska Federacja Związków Zawodowych Pracowników i Wolnych Zawodów, która odgrywa wiodącą rolę w DFCF, wezwała Sudańczyków, by w środę wyszli na ulice modlić się o pokój duszy dla zabitych.
Protest przeciw wojskowym
Uczestnicy wiecu przed ministerstwem obrony domagali się szybkiego zakończenia negocjacji w sprawie przekazania władzy w ręce cywilne.
Szef Rady gen. Abdel al-Fattah Burhan zadeklarował we wtorek, że Tymczasowa Rada Wojskowa nie będzie honorować wcześniejszych umów z opozycją i przed upływem 9 miesięcy zostanie sformowany rząd tymczasowy, którego zadaniem będzie przygotowanie wyborów parlamentarnych. Wojskowi przekażą władzę w ręce cywilne, niezależnie od stanowiska opozycyjnych Sił Stojących za Deklaracją Wolności i Przemian (DFCF) i dotychczasowego przebiegu rozmów dwustronnych – podkreślił generał.
Tymczasowa Rada Wojskowa obiecuje też przeprowadzić drobiazgowe dochodzenie, które pozwoli wyjaśnić przebieg wydarzeń w poniedziałek, gdy siły bezpieczeństwa starły się z demonstrantami.
Aktualna jest też wcześniejsza deklaracja Rady, że przedstawiciele władzy związani z reżimem prezydenta Omara Baszira, którzy dopuścili się przestępstw, będą pociągnięci do odpowiedzialności.
Abdel al-Fattah Burhan obarczył współodpowiedzialnością za krwawe zajścia nieprzejednaną opozycję. W komunikacie wydanym bezpośrednio po zamieszkach Rada zaprzeczyła, że wojska użyły broni przeciwko protestującym i twierdziła, iż atak miał na celu jedynie wyeliminowanie z tłumu przestępców.
"Tymczasowa Rada Wojskowa ubolewa nad sposobem, w jaki sytuacja się rozwinęła, i potwierdza swoje pełne zaangażowanie na rzecz bezpieczeństwa obywateli. Ponawia także wezwanie do wznowienia negocjacji tak szybko, jak to możliwe" - napisano w komunikacie Rady.
Trudne negocjacje
Negocjacje dotyczące sposobu przekazania władzy w ręce cywilne i spełnienia warunków stawianych przez wojskowych, którzy chcieli zachować wpływ na sytuację w kraju, zostały zainicjowane 28 kwietnia.
Utknęły w martwym punkcie, gdy zaczęto dyskutować o składzie rady cywilno-wojskowej. Negocjacje wznowiono 13 maja pod presją setek tysięcy ludzi, którzy demonstrowali w stolicy Sudanu, Chartumie, domagając się szybkiego przekazania władzy cywilnemu rządowi tymczasowemu.
Sudańska Federacja Związków Zawodowych Pracowników i Wolnych Zawodów żąda, by przyszła rada ministrów była technokratycznym rządem cywilnym, z minimalnym udziałem wojska.
Generałowie domagają się natomiast przewagi wojskowych w radzie, a także zachowania kontroli nad resortami spraw wewnętrznych i obrony. Chcą też decydować o wyborze prezydenta.
Protesty w Sudanie rozpoczęły się w grudniu ubiegłego roku. Początkowo spowodowane były rosnącymi cenami, a także brakiem żywności i paliw, szybko jednak zaczęto domagać się dymisji rządzącego krajem przez prawie 30 lat prezydenta Omara Baszira.
Baszir pod presją ustąpił 11 kwietnia, a władzę w kraju przejęła Tymczasowa Rada Wojskowa, która ogłosiła dwuletni okres przejściowy. Baszir został umieszczony w więzieniu.
Autor: asty\mtom / Źródło: PAP