Szef ONZ "w szoku", Amerykanie uciekają. Ciężkie walki w stolicy

Aktualizacja:

Na nadzwyczajnym posiedzeniu Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała do natychmiastowego zakończenia walk w Sudanie Południowym. Od piątku w stolicy kraju, Dżubie, trwają intensywne walki pomiędzy żołnierzami prezydenta i wiceprezydenta. Tylko do niedzieli zginęły co najmniej 272 osoby.

Od rana w centrum miasta słychać było wybuchy i strzały. - Stolica zmieniła się w strefę działań wojennych. Boję się wyjść z domu. Dżuba jest miastem widmem, zamiast świętować w sobotę piątą rocznicę niepodległości, leżałem z rodziną na ziemi, bojąc się o własne życie – powiedział przez telefon jeden z rozmówców cytowany przez PAP. – Jeszcze nigdy nie słyszałem w stolicy tylu strzałów, a przecież już trochę wojen w Sudanie przeżyłem - dodał. W poniedziałek rezydencja wiceprezydenta została ostrzelana przez śmigłowiec bojowy. Walki trwają w wielu częściach miasta, również w centrum.

ONZ: Bezsensowna przemoc

W niedzielę Rada Bezpieczeństwa ONZ wezwała do natychmiastowego zakończenia konfliktu i zażądała, by prezydent Kiir i jego zastępca Machar dołożyli wszelkich starań, by zakończyć walki i zapobiec rozprzestrzenianiu się przemocy.

- Rada Bezpieczeństwa jest gotowa rozważyć wzmocnienie misji pokojowej ONZ w Sudanie Południowym i liczy na wsparcie państw regionu - powiedział w niedzielę wieczorem czasu lokalnego, po posiedzeniu Rady jej obecny przewodniczący, japoński dyplomata Koro Bessho.

Rada wyraziła również szok i oburzenie atakiem na misje ONZ. W nocy z niedzieli na poniedziałek zginął chiński żołnierz błękitnych hełmów. RB ostrzegła również prezydenta i wiceprezydenta, że ataki na instytucje ONZ oraz przeciwko cywilom mogą być uznane za zbrodnie wojenne.

Wcześniej tego dnia wybuch walk w Sudanie Południowym ostro potępił sekretarz generalny ONZ. - Jestem zszokowany ciężkimi walkami, które toczą się teraz w Dżubie - oświadczył Ban Ki Mun. - Ta bezsensowna przemoc jest nie do przyjęcia. Może tylko zniweczyć dotychczasowe postępy procesu pokojowego - podkreślił sekretarz generalny ONZ.

O przerwanie walk zaapelowały także USA. - Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają nowe walki w Dżubie między siłami lojalnymi wobec prezydenta i wiceprezydenta Sudanu Południowego - oświadczył w niedzielę rzecznik Departamentu Stanu John Kirby. Poinformował też, że USA zarządziły ewakuację swego personelu dyplomatycznego z Dżuby.

Nagły wybuch walk

Walki w stolicy Sudanu Południowego wybuchły w piątek, w przeddzień obchodzonej w sobotę piątej rocznicy niepodległości kraju, w pobliżu pałacu prezydenckiego, gdzie prezydent Salva Kiir prowadził rozmowy ze swoim zastępcą i byłym rebeliantem Riekiem Macharem.

Dzień wcześniej doszło do strzelaniny między żołnierzami obu frakcji, którzy zgodnie z porozumieniem pokojowym podpisanym w zeszłym roku powinni tworzyć wspólne patrole. Incydent był podobny do tego, jaki w grudniu 2013 roku rozpoczął wojnę domową, w której zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Kiir i Machar oświadczyli, że nie wiedzą, co doprowadziło do wybuchu walk, i zaapelowali o spokój. Od piątku w stolicy zginęły setki żołnierzy, wiadomo również o śmierci ponad 30 cywili, jednak ich liczba może być znacznie większa. Wcześniej źródła rządowe w Dżubie informowały, że od piątku do niedzieli zginęły w Dżubie co najmniej 272 osoby.

Siły misji pokojowej ONZ w Sudanie Południowym (UNMISS) bronią jedynie placówek organizacji, w których przebywa 30 tysięcy uchodźców. Większość z nich jest tam od wybuchu konfliktu w grudniu 2013 roku.

W ciągu ostatnich dni do walk dochodzi również w innych częściach kraju. Strzały słychać w Wau, Torit i Yei. Wygląda na to, że walki rozprzestrzeniają się na tereny poza stolicę, a zarówno prezydent, jak i jego zastępca, nie mają nad oddziałami całkowitej kontroli.

Niespokojna niepodległość

Sudan Południowy ogłosił niepodległość 9 lipca 2011 roku, na mocy porozumień pokojowych, które zakończyły 22-letnią wojnę domową pomiędzy Północą i Południem; zginęło w niej ponad 2 mln ludzi, a 4 miliony uciekły ze swoich domów.

Pokój w niepodległym Sudanie Południowym trwał jednak krótko. W grudniu 2013 roku prezydent Salva Kiir z grupy etnicznej Dinka, rozpoczął walkę o władzę ze swoim zastępcą Riekiem Macharem z grupy Nuer. W wyniku tej wojny zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a 2 mln opuściły swe domy.

W sierpniu zeszłego roku podpisano porozumienia pokojowe, jednak prezydentowi i jego zastępcy nie udało się w pełni zintegrować swoich oddziałów.

Autor: mm//gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: