Odgłosy wymiany ognia w Kabulu sprawiły, że prezydent Afganistanu Hamid Karzaj przerwał nagle przemówienie, jakie wygłaszał w niedzielę na kabulskim stadionie.
Karzaj - który w ostatnich latach wielokrotnie był celem zamachów - został błyskawicznie wyprowadzony z podium przez funkcjonariuszy ochrony.
Afgańska policja wyjaśniła później, że nie było zagrożenia - oddano serię strzałów w powietrze wyłącznie po to, aby powstrzymać tłum ludzi, chcących dostać się na stadion i atakujących ochronę kamieniami.
Prezydent uczestniczył w wiecu zorganizowanym w szóstą rocznicę śmierci przywódcy mudżahedinów afgańskich Ahmada Szaha Masuda, który padł ofiarą samobójczego zamachu, dokonanego na dwa dni przed wrześniowymi atakami terrorystycznymi w USA.
Do tej pory nie wyjaśniono, kto stał za zamachem - wskazywano jednak na Al-Kaidę i talibów, przeciwko którym Masud, znany jako "Lew Panczsziru", zorganizował armię tzw. Sojuszu Północnego.
Nadal niespokojnie W ciągu ostatniej doby w walkach na południu Afganistanu zginęli dwaj brytyjscy żołnierze i ponad 30 talibów - podano w komunikacie wojskowym w Kabulu.
Dowództwo oddziałów amerykańskich i brytyjskich poinformowało, że do poważnych walk z rebeliantami dochodziło w sobotę i w nocy z soboty na niedzielę w niespokojnej prowincji Helmand, gdzie w zamachu samobójczym w sobotę zginął także afgański funkcjonariusz amerykańskiej firmy ochroniarskiej, a wiele osób zostało rannych.
Dwaj żołnierze brytyjscy zginęli, a dwaj inni zostali poważnie ranni w sobotę, gdy ich patrol został zaatakowany w Helmandzie przez dużą grupę talibów. W walkach, jakie następnie wywiązały się na miejscu ataku, zabito ponad dwudziestu talibów.
Źródło: PAP