Śmigłowiec sił NATO rozbił się w poniedziałek na południu Afganistanu. Zginęło czterech Australijczyków i Amerykanin. Według przedstawicieli Sojuszu, nic nie wskazuje, by katastrofa miała związek z wrogimi działaniami, natomiast talibowie twierdzą, że to oni zestrzelili śmigłowiec.
Minister obrony Australii John Faulkner poinformował, że na pokładzie śmigłowca znajdowało się 15 ludzi, w tym 10 Australijczyków.
Dowódca sił powietrznych Australii, marszałek Angus Houston, oświadczył zaś, że siedmiu żołnierzy australijskich zostało rannych, w tym dwóch ciężko.
Ciężka ale konieczna misja
Australijski premier Kevin Rudd wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że jest to "tragiczny dzień" dla Australii i jej sił zbrojnych. - Wiemy, że nasza misja w Afganistanie jest ciężka - dodał - ale jest to misja o decydującym znaczeniu dla naszego wspólnego bezpieczeństwa.
Australia ma w Afganistanie ok. 1,5 tys. żołnierzy. Większość stacjonuje w prowincji Uruzgan. Operacja afgańska kosztowała dotąd życie 16 Australijczyków.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia