Sojusz z 1335 r. wciąż trwa, a w Polsce "szerzy się ksenofobia". #PisząoPolsce

Obchody 82. rocznicy powstania ONR w Białymstoku
Obchody 82. rocznicy powstania ONR w Białymstoku
TVN24 Białystok
"Guardian" nawiązuje do ostatniego marszu nacjonalistów w BiałymstokuTVN24 Białystok

Kryzys imigracyjny sprawił, że w Europie pojawiła się nowa polityczna siła, dotychczas praktycznie nieznana - pisze francuski dziennik "Le Monde". Swój artykuł poświęca Grupie Wyszehradzkiej. Z kolei brytyjski "Guardian" zastanawia się, skąd w Polakach tyle ksenofobii.

"Le Monde" przypomina, że Grupa Wyszehradzka (V4), w skład której wchodzą Polska, Czechy, Słowacja i Węgry, powstała 25 lat temu na zgliszczach bloku wschodniego po to, by przyspieszyć proces integracji z Unią Europejską i NATO. Przez ćwierćwiecze mało kto o niej słyszał, a głośno zrobiło się o V4 dopiero ostatnio z powodu kryzysu imigracyjnego - pisze francuska gazeta. Cele, które dzisiaj przyświecają tej organizacji, są jednak zupełnie inne niż te, które promowali założyciele - przekonuje "Le Monde".

Były ambasador Węgier w Brukseli i historyk Gyorgy Granasztoi w rozmowie z "Le Monde" mówi, że polsko-węgierski sojusz jest znacznie trwalszy niż się w Europie wydaje. - W 1335 roku król Węgier zaprosił władców Polski i Czech do stworzenia sojuszu przeciwko Wiedniowi, miastu, które blokowało handel z Zachodem - przypomina. Z kolei dzisiejsze V4 - zdaniem węgierskiego analityka politycznego Zoltana Kiszelly’ego - chce "być przeciwwagą dla Niemiec" w Unii Europejskiej i sprzeciwia się dominacji Brukseli.

Budapeszt rozdaje karty

"Le Monde" pisze, że jednym z głównych założeń polityki zagranicznej poprzedniego liberalnego rządu Polski było utrzymywanie przyjaznych stosunków z Berlinem, Paryżem, Brukselą. Rządzące teraz Prawo i Sprawiedliwość wraz z jego "intelektualnym przywódcą" Jarosławem Kaczyńskim ma inne podejście i chce integrować 65 mln ludzi V4, a w przyszłości powiększyć sojusz o Bułgarię i Rumunię.

Dzisiejsze V4 ma wspólne cele, jak m.in. odrzucenie kwot migracyjnych. Premier Węgier Viktor Orban obiecał Kaczyńskiemu także, że zawetuje wszelkie ewentualne sankcje nałożone przez Brukselę na Polskę za wywołanie kryzysu konstytucyjnego i atak na media publiczne, co - jak zauważa "Le Monde" - jest sprzeczne z wartościami UE. "To Budapeszt, a nie Warszawa rozdaje karty w regionie" - podsumowuje francuski dziennik.

Potwierdza się to w stosunku V4 do Rosji. Węgry i Słowacja skłaniają się do wyjęcia Moskwy spod sankcji po agresji na Ukrainę i traktują prezydenta Władimira Putina z ostrożnością. Z kolei Polska podchodzi do Rosji bardzo nieufnie i od lat walczy o stałą obecność NATO na wschodniej flance. O słabości Polski w tym sojuszu na świadczyć ma deklaracja szefa MSZ, który twierdzi, że "to, co jednoczy Grupę Wyszehradzką jest znacznie ważniejsze, niż to, co ją dzieli".

W Polsce "szerzy się ksenofobia"

Brytyjski "Guardian" zainspirowany sobotnim marszem Obozu Narodowo-Radykalnego poświęcił Polsce reportaż. Dziennikarka Alex Duval Smith pisze, że w Polsce "szerzy się ksenofobia". Jej zdaniem, gdyby to do Gdańska przypływali uchodźcy, to nie zostaliby serdecznie przyjęci. Przypomina ostatnie głośnie incydenty: baner kibiców Lechii Gdańsk, na którym czarnoskóry mężczyzna klęczy przed zakapturzonym przedstawicielem Ku Klux Klanu; i baner z wizerunkiem nazistowskiego przywódcy Rudolfa Hessa.

Dziennikarka zastanawia się, co jest bardziej zaskakujące: rekordowy poziom rasizmu w Gdańsku, czy deklaracje prezydenta miasta Pawła Adamowicza, który twierdzi, że odwróci ten przerażający trend.

Smith pisze, że rasizm to nie tylko problem Gdańska. Szef rządzącej partii Jarosław Kaczyński deklarował, że imigranci z Bliskiego Wschodu przenoszą "pasożyty i pierwotniaki", a mieszkańcy Białegostoku w marcu spalili kukłę kanclerz Niemiec Angeli Merkel z powodu jej przyjaznego nastawienia wobec migrantów. Z kolei ugrupowanie Kukiz’15 zbiera podpisy pod petycją, by Polska nie przyjęła 7,6 tys. uchodźców, na co zgodził się poprzedni rząd.

W tym samym czasie prezydent Gdańska zapewnia, że integracja jest w DNA Gdańska i że to nadmorskie polskie miasto będzie cichą i spokojną przystanią dla obcokrajowców. "Guardian" pisze, że z 460 tys. mieszkańców tego miasta, ok. 15 tys. to obcokrajowcy, głównie Ukraińcy, Czeczeni, Gruzini, Syryjczycy i Białorusini.

Adamowicz zapłaci za otwartość wobec imigrantów?

Obcokrajowcy pracujący w Gdańsku, z którymi rozmawiała dziennikarka, powiedzieli, że w 38-milionowym kraju imigranci są niewidoczni (stanowią ok. 2 proc. populacji), przez co bardziej narażeni na ataki. Nowi przybysze mogą mieć problem ze znalezieniem pracy, bo wywodzą się z innej kultury i nie znają języka.

Kościół i konserwatywny rząd - jak pisze "Guardian" - uważają, że integracja i multikulturowość to krok w stronę gett i islamskiego terroryzmu. "Takie pomysły są często wiązane z prawami aborcyjnymi i małżeństwami gejowskimi, co ma wskazywać, że Polska jest »skażana« zachodnioeuropejską gnijącą moralnością" - pisze "Guardian".

Prezydent Gdańska ma jednak całkowicie inne podejście do kwestii migrantów w Polsce i z prezydentami Wrocławia i Wałbrzycha podpisał 4-punktową "deklarację współpracy, otwartości i dialogu międzykulturowego". Popiera także pomysł przyjęcia ponad 7 tys. ludzi z Bliskiego Wschodu. Zauważa, że Polska jest biedna, ale nie jest tak uboga jak Rumunia czy Bułgaria. "Guardian" pisze, że Adamowicz zdaje sobie sprawę, że przez takie podejście może stracić stanowisko. W rozmowie z brytyjskim dziennikiem wyjaśnił jednak, że ma jeszcze 2,5 roku, by przekonać swoich wyborców, że warto postawić na otwartość i serdeczność.

Autor: pk//gak / Źródło: Le Monde, Guardian

Źródło zdjęcia głównego: The Guardian, Le Monde

Raporty: