Cztery osoby zginęły w katastrofie śmigłowca, który w piątek wieczorem wpadł do morza u wybrzeży Wysp Szetlandzkich. Uratowano łącznie 14 osób. Według ocalonych, maszyna nagle straciła moc i uderzyła w taflę wody.
Z morza wydobyto ciała dwóch ofiar, jednego nadal nie odnaleziono. Jedna osoba spośród 15 uratowanych w akcji ratunkowej zmarła już po przetransportowaniu na ląd.
Do wypadku doszło w piątek wieczorem niedaleko lotniska w Sumburgh na Szetlandach. Śmigłowiec, należący do firmy CHC, wiózł pracowników wracających z platformy wiertniczej na Morzu Północnym. Maszyna to Eurocopter Super Puma L2.
Według jednego z ocalonych, śmigłowiec w pewnej chwili nagle stracił moc. Pilot nie miał żadnych szans, by wylądować i maszyna po prostu wpadła do wody.
Jak podały służby, lotnisko w Sumburgh straciło kontakt z pilotem krótko przed planowanym lądowaniem.
Szczątki odnalezione
Służbom udało się odnaleźć wrak helikoptera. Jest on przełamany na kilka części. Szczątki zdryfowały w kierunku przybrzeżnych skał. Zostały prowizorycznie zabezpieczone, usunie je stamtąd specjalna jednostka.
W akcji ratunkowej uczestniczyły łodzie ratunkowe oraz dwa śmigłowce. Na wieść o wypadku na pomoc ruszył także prom kursujący między Szetlandami a Aberdeen w Szkocji.
Przyczynę wypadku zbadają eksperci brytyjskiej komisji ds. wypadków lotniczych.
Nie pierwszy taki wypadek
To nie pierwszy wypadek śmigłowca Super Puma, do którego doszło u wybrzeży Wielkiej Brytanii. W jednym z nich zginęło osiem osób, w drugim zdołano wszystkich uratować.
Wypadki wydarzyły się z udziałem helikopterów Super Puma typu EC225, które zostały w efekcie uziemione. Do ponownych lotów dopuszczono je dopiero na początku sierpnia.
Autor: kg//jk/kdj / Źródło: bbc.co.uk, Sky News