11 dzieci głodzonych w prowizorycznym obozowisku na pustkowiu w stanie Nowy Meksyk (USA) było szkolonych z obsługi broni palnej, by przy jej użyciu przeprowadzać ataki w szkołach - oświadczył w środę prokurator, informując sąd o ustaleniach ze śledztwa. W obozowisku, do którego 3 sierpnia wkroczyła policja, zatrzymano dwóch dorosłych mężczyzn i trzy kobiety. Wszystkim postawiono zarzuty znęcania się nad dziećmi.
Policja wkroczyła do położonego na odludziu obozowiska w piątek 3 sierpnia w związku z poszukiwaniami trzyletniego Abdula-Ghani Wahhaja. Chłopiec zaginął w ubiegłym roku z Jonesboro w stanie Georgia, o jego uprowadzenie podejrzewany był ojciec, 39-letni Siraj Wahhaj.
W środę poinformowano, że oprócz innych 11 dzieci w wieku od roku do 15 lat w obozowisku odkryto również ciało chłopca. Czy należało ono do poszukiwanego Abdula-Ghani, rozstrzygnie sekcja zwłok.
Nie przyznali się do winy
Dwóch zatrzymanych w obozie mężczyzn - Siraj Wahhaj i jego wspólnik Lucas Morton - oraz trzy towarzyszące im kobiety - Jany Leveille, Subhannah Wahhaj i Hujrah Wahhaj - w środę po raz pierwszy stanęli przed sądem.
Żadne z nich nie przyznało się do postawionych im 11 zarzutów znęcania się nad dziećmi. Morton został również oskarżony o ukrywanie zbiega. Prokuratura nie wyklucza jednak postawienia im kolejnych zarzutów - wszyscy objęci są śledztwem w sprawie śmierci chłopca, którego ciało odnaleziono w obozowisku.
Prokuratorzy nie wskazali motywów ani ideologii, jaką kierowali się zatrzymani. Oświadczyli jednak przed sądem, że są oni podejrzewani o szkolenie trzymanych w obozowisku dzieci "z obsługi broni palnej, dążąc do przeprowadzenia szkolnych strzelanin". Jak dodano, podejrzenie to oparte jest o zeznania rodzica zastępczego jednego ze znalezionych w obozowisku dzieci. Wszystkie 11 dzieci trafiło do aresztu ochronnego.
Wiadomo, że na terenie obozowiska założona była plenerowa strzelnica.
"Pokojowi, dorośli osadnicy"
Jak przypomina agencja Reutera, szeryf hrabstwa Taos Jerry Hogrefe jeszcze w weekend określał podejrzanych jako "ekstremistów wyznających islam", we wtorek odmówił jednak udzielenia dziennikarzom dalszych szczegółów na ten temat. Odnotowano jednak, że Lucas Morton przed sądem pojawił się w środę z białym ręcznikiem owiniętym wokół głowy, co przypominało bliskowschodnie nakrycie głowy, tak zwaną kefiję.
W środę w sądzie pojawił się również mężczyzna przedstawiający dziennikarzom jako 64-letni ojciec Lucasa Mortona - Egipcjanin Gerard Jabril Abdulwali. Podczas posiedzenia wykrzykiwał on słowa "Allahu Akbar" (arab. Bóg jest wielki). Jak stwierdził, przebywa w USA z powodów zdrowotnych i nie miał kontaktu z synem od ubiegłego roku - aż do wiadomości tekstowej z czwartku, w której Lucas napisał mu, że "głodują".
Abduwali dodał, że jego syn i pozostali zatrzymani są "pokojowymi, dorosłymi osadnikami". - Chcieli stworzyć pokojową społeczność, pokojowe życie z dala od społeczeństwa - przekonywał. - Tylko zabrali się do tego w zły sposób - stwierdził.
Obozowisko pełne dzieci
Amerykańskie służby od dawna wiedziały o istnieniu położonego na pustkowiu obozowiska, ale dotąd nie miały powodu, by wejść na jego teren i sprawdzić, co się tam dzieje.
Dopiero na przełomie lipca i sierpnia policja uzyskała informacje, że podejrzewany o uprowadzenie własnego dziecka Siraj Wahhaj może przebywać na jego terenie. W tym samym czasie policja otrzymała także sygnał - prawdopodobnie od kogoś znajdującego się w obozowisku. Wiadomość brzmiała: "głodujemy, potrzebujemy jedzenia i wody".
2 sierpnia szeryf uzyskał nakaz przeszukania obozu i następnego dnia przeprowadzono szturm, zatrzymując uzbrojonego Wahhaja oraz jego wspólnika Lucasa Mortena. Ku zaskoczeniu policji w obozowisku "otoczonym kamieniami i glinianym nasypem" znaleziono jedenaścioro dzieci, z których najstarsze miało 15 lat, a najmłodsze rok. Poszukiwanego chłopca wśród nich nie było.
Na terenie obozowiska znajdowały się zbite z desek i palet, przykrywane folią konstrukcje, które służyły za miejsca do spania. Oprócz dzieci mieszkały tam także trzy kobiety. Kobiety uważa się za matki wszystkich dzieci.
Autor: mm//now / Źródło: Reuters, New York Times