Premier Albanii podczas pierwszej od 68 lat wizyty w Serbii wezwał Belgrad do uznania niepodległości Kosowa, w większości zamieszkanego przez Albańczyków. Szef serbskiego rządu nazwał te uwagi "prowokacją".
- Im szybciej uznacie nieodwracalną rzeczywistość (niepodległość Kosowa - red.), tym szybciej możemy iść naprzód - powiedział premier Albanii Edi Rama na konferencji prasowej z serbskim premierem Aleksandarem Vucziciem. - Mamy dwa zupełnie odmienne stanowiska w sprawie Kosowa, ale rzeczywistość jest jedna i niezmienna - podkreślił.
Vuczić nazwał uwagi Ramy "prowokacją" i dodał, że Serbia nigdy nie uzna niepodległości swojej byłej prowincji. Kosowo niepodległość ogłosiło w 2008 roku.
- Według konstytucji Kosowo jest Serbią i nikt nie jest w stanie upokorzyć Serbii - odpowiedział premier tego kraju.
Spotkanie przełożone po skandalu
Oczekiwana jako "historyczna" wizyta premiera Albanii w Serbii, pierwsza od 68 lat, stała się możliwa dzięki normalizacji dwustronnych stosunków, do której doszło w kwietniu 2013 roku za pośrednictwem Unii Europejskiej.
Pierwotnie spotkanie zaplanowane było na październik, ale zostało przełożone "ze względu na odmienną ocenę" incydentu z meczu piłkarskiego reprezentacjami tych krajów.
Rozgrywany w Belgradzie mecz zakończył się skandalem. Spotkanie zostało przerwane, kiedy nad stadionem pojawił się dron z flagą "Wielkiej Albanii". Doszło do bijatyki między zawodnikami i wtargnięcia kibiców na płytę boiska. Władze Serbii nazwały incydent "prowokacją" i oskarżyły o jego spowodowanie będącego na meczu brata premiera Albanii.
Incydent wywołał falę oburzenia w Serbii, a także ożywił silne w tym kraju nastroje antyalbańskie.
Ostatnim przywódcą Albanii, który odwiedził Serbię był Enver Hodża w 1946 roku.
Autor: kło//rzw / Źródło: PAP, Reuters, tvn24.pl