- Świat zewnętrzny ma bardzo ograniczony wpływ, gdy władze jakiegoś państwa zdecydują się użyć przemocy. Ale to na pewno nie pozostanie bez konsekwencji - powiedział w "Kropce nad i" o eskalacji przemocy na Ukrainie Radosław Sikorski. Dodał jednocześnie, że "wszystkie decyzje będą podejmowane w świetle analizy sytuacji, na chłodno". Jak zaznaczył, konieczne jest ustalenie, "kto spowodował rozlew krwi", a Unia Europejska ma "pełną paletę sankcji do wykorzystania".
W Kijowie trwają brutalne starcia pomiędzy manifestantami Majdanu a siłami rządowymi. Są zabici i ranni, a sytuacja zaostrza się z każdą chwilą.
Z całego świata płyną głosy potępienia eskalacji przemocy, a niemiecki minister spraw zagranicznych zagroził zastosowaniem sankcji wobec osób odpowiedzialnych za rozlew krwi na Ukrainie.
Radosław Sikorki ocenił jednak w "Kropce nad i", że możliwości działania aktorów zewnętrznych nie są duże. - Świat zewnętrzny ma zawsze bardzo ograniczony wpływ, gdy władze jakiegoś państwa zdecydują się użyć przemocy. Ale to na pewno nie pozostanie bez konsekwencji - zapowiedział szef polskiego MSZ.
Zapytany o szczegóły ewentualnych konsekwencji Sikorski przyznał, że potrzebne jest przeanalizowanie, "kto spowodował rozlew krwi". - Śledzimy sytuację bardzo dokładnie - powiedział minister, dodając, że jest w stałym kontakcie m.in. z ukraińskim ministrem spraw zagranicznych, szefową unijnej dyplomacji. - Wszystkie decyzje będą podejmowane w świetle analizy sytuacji, na chłodno - zapowiedział.
"Gdyby to zależało od polskiego rządu, te wydarzenia nie miałyby miejsca"
Szef MSZ przypomniał, że prezydent Wiktor Janukowycz zaprosił przedstawicieli opozycji do rozmów. - To jest dość typowe, że jednocześnie zaprasza się na rozmowy i przykręca się śrubę. Zobaczymy, jaki będzie tego efekt jutro rano i w świetle skutków działań władz Europa będzie podejmowała decyzje - zapowiedział Sikorski.
Odniósł się również do oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego, który wezwał rząd i prezydenta do "podjęcia natychmiastowej inicjatywy dyplomatycznej w celu zatrzymania rozlewu krwi". Sikorski przypomniał, że Polska aktywnie walczy o interesy Ukrainy na forum europejskim, jednak ponownie podkreślił, iż możliwości wpływu na sytuację w Kijowie są ograniczone.
- Być może nawet w tej chwili jest aranżowana rozmowa naszego prezydenta z prezydentem Ukrainy. Ale na koniec to prezydent Ukrainy ponosi odpowiedzialność. Gdyby to zależało od rządu polskiego, od UE, na pewno te wydarzenia nie miałyby miejsca - powiedział.
"Możemy reagować tylko politycznie"
Sikorski dodał, że w przypadku przywódców, którzy decydują się nie słuchać społeczności międzynarodowej, można "tylko reagować politycznie, natomiast fizycznie nie jesteśmy w stanie wpłynąć na wydarzenia w Kijowie".
Szef MSZ przypomniał, że UE dysponuje pełną paletą sankcji. - Od sankcji typu białoruskiego, z ich ograniczonym skutkiem, aż po sankcje podobne do tych, jakie nałożyliśmy na Kubę, Zimbabwe czy Iran, które okazały się skuteczne - wyjaśnił.
Ukraina na progu wojny domowej?
Sytuację na Ukrainie skomentował w "Kropce nad i" również europoseł Michał Kamiński. W jego opinii, jeśli dojdzie do jeszcze większej eskalacji przemocy, "Ukraina stoi na progu wojny domowej".
Dodał również, że nie jest prawdą, iż społeczność międzynarodowa ma związane ręce. - Światowi liderzy, w tym nasz prezydent, mogą w tej sprawie coś zrobić. Należy sobie zadać pytanie, czy sytuacja nie wymknęła się spod kontroli i czy za tym nie stoi ktoś, kto nie jest zainteresowany pokojem - ocenił.
Autor: kg/ja,mtom / Źródło: tvn24