W setną rocznicę deklaracji Balfoura kładącej podwaliny pod budowę w Palestynie państwa żydowskiego parlament syryjski przypomniał, że przyniosła ona cierpienia. Wskazał, że dotyczyło to szczególnie Palestyńczyków. W czwartek przeprowadzili oni szereg manifestacji, w tym i w Jordanii.
W Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu około 3 tysięcy Palestyńczyków przeszło z flagami pod siedzibę brytyjskiego przedstawicielstwa, niosąc hasła w rodzaju "Dziedzictwo Balfoura to apartheid".
Protest deputowanych i dziennikarzy
Manifestacje odbywały się też w Strefie Gazy, gdzie kobiety z zasłoniętymi twarzami niosły na tablicach hasła określające deklarację Balfoura jako "konfiskatę praw naszego narodu" i domagające się od Londynu "korekty tego historycznego błędu".
Także w Jerozolimie Wschodniej - części miasta okupowanej przez Izrael - zorganizowano palestyńską manifestację. Obyła się ona przed brytyjskim konsulatem.
W stolicy Jordanii Ammanie pod ambasadę brytyjską przyszli oprócz Palestyńczyków także jordańscy deputowani, członkowie i działacze związków zawodowych. Wznosili hasła przeciwko Wielkiej Brytanii, "odpowiedzialnej za utworzenie Izraela na ziemi palestyńskiej i trwające wciąż cierpienia palestyńskiego ludu".
W czwartek na znak protestu wobec deklaracji Balfoura jordańscy dziennikarze na godzinę zawiesili pracę - poinformowało jordańskie towarzyszenie dziennikarzy. Organizacja ta przesłała również do brytyjskiego przedstawicielstwa w Jordanii swój sprzeciw wobec uroczystości odbywających się tego dnia w Wielkiej Brytanii.
"Rocznica ta wymaga przeprosin, a nie uroczystości" - zwróciło się stowarzyszenie do brytyjskiego rządu i poprosiło o "skorygowanie tego historycznego grzechu, który przyniósł narodowi palestyńskiemu zniszczenie, wygnanie i śmierć".
Apele do Wielkiej Brytanii
W ostatnich dniach palestyńscy przywódcy wzywali Wielką Brytanię do złożenia przeprosin za deklarację Balfoura.
W środę w brytyjskim dzienniku "The Guardian" ukazał się artykuł napisany przez prezydenta Mahmuda Abbasa, w którym przywódca Palestyńczyków pisze, że "utworzenie ojczyzny dla jednego narodu pociągnęło za sobą wywłaszczenie i trwałe prześladowanie drugiego".
Z kolei syryjski parlament opublikował komunikat, w którym zaznacza, że "izraelskie państwo kontynuuje zabijanie i zniszczenie za pomocą wsparcia udzielanego dziś organizacjom terrorystycznym w Syrii". Parlament syryjski wyraził poparcie dla "sprawy narodu palestyńskiego, jego prawa do powrotu i ustanowienia niezależnego państwa".
Wezwał także społeczność międzynarodową do działania w celu zmuszenia "syjonistycznego okupanta" do zaprzestania zbrodni i ataków na Palestyńczyków oraz łamania praw człowieka.
Zarodek "katastrofy"
2 listopada 1917 roku podczas I wojny światowej w liście do barona Waltera Rothschilda ówczesny szef brytyjskiej dyplomacji lord Arthur James Balfour złożył deklarację w sprawie żydowskiej siedziby narodowej. Wyrażała ona, w odpowiedzi na oczekiwania i zabiegi ruchu syjonistycznego oraz presję żydowskich środowisk na państwa Ententy, poparcie brytyjskiego rządu dla "utworzenia w Palestynie siedziby dla narodu żydowskiego".
Palestyńczycy uważają ją za zarodek "katastrofy" (Nakba), jak nazywają proklamowanie żydowskiego państwa 14 maja 1948 roku, wygnanie bądź ucieczkę 750 tysięcy swoich rodaków i początek trwającego od ponad 70 lat konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Brytyjczycy w 1947 roku oficjalnie przekazali sprawę Palestyny do ONZ i 29 listopada Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję o podziale brytyjskiego mandatu na części arabską, żydowską i strefę międzynarodową (Jerozolimę z okręgiem). Obszar Gazy miał znaleźć się w nowo utworzonym państwie arabskim. Arabowie palestyńscy i ich arabscy sąsiedzi rezolucję odrzucili. Dzień przed wycofaniem się Brytyjczyków z Palestyny żydowska Tymczasowa Rada Narodowa w Tel Awiwie proklamowała utworzenie państwa Izrael.
Autor: tas/sk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: AMEL PAIN/PAP/EPA