Nabożeństwo drogi krzyżowej w Koloseum

Źródło:
PAP, Reuters

Późnym wieczorem w rzymskim Koloseum zakończyło się nabożeństwo drogi krzyżowej. Wokół amfiteatru Flawiuszów zgromadzonych było około 20 tysięcy osób. Wcześniej Watykan poinformował, że z powodu niskich temperatur w Rzymie papież nie weźmie w nim udziału. Franciszek przewodniczył natomiast wielkopiątkowej liturgii Męki Pańskiej w bazylice św. Piotra.

Nabożeństwo drogi krzyżowej w Koloseum rozpoczęło się o godz. 21. 15. Franciszek nie przewodniczył drodze krzyżowej w Koloseum po raz pierwszy od początku swojego pontyfikatu. Nabożeństwo obserwował z watykańskiego Domu Świętej Marty, co wytłumaczono intensywnym zimnem w Wiecznym Mieście. Papież dochodzi do zdrowia po niedawnym zapaleniu oskrzeli, które było powodem jego hospitalizacji.

Wokół amfiteatru Flawiuszów zgromadziło się około 20 tysięcy osób. Krzyż nieśli między innymi migranci i uchodźcy, podopieczni kościelnego ośrodka Astalli w Rzymie.

"Słowa pokoju w świecie pełnym wojny" - tak brzmiało hasło tegorocznych rozważań towarzyszących 14 stacjom.

Każdy tekst rozważań był świadectwem jakiejś osoby na temat konfliktów, wojny, terroryzmu, przemocy, tortur, bólu, dramatu migracji. Autorzy rozważań pochodzą z Ziemi Świętej, Ukrainy i Rosji, kilku krajów Afryki, Ameryki Południowej i Środkowej, Azji. To migranci i uchodźcy, matki, osoby duchowne. Wszyscy zaznali cierpień, tortur, musieli uciekać z terenów konfliktów i przemocy. Całość składa się na dramatyczny obraz "trzeciej wojny światowej w kawałkach", jak obecną sytuację nazywa papież.

Krzyż niosły osoby z terenów, o których mówiono w medytacjach, ale nie ich autorzy. Były wśród nich dzieci z chustkami w kolorach ukraińskiej flagi.

Drogę Krzyżową rozpoczęły słowa modlitwy: "Panie Jezu, Ty jesteś naszym pokojem. Przed męką powiedziałeś: 'Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję'. Panie, potrzebujemy Twojego pokoju, tego pokoju, którego nie możemy zbudować tylko własnych siłach".

"Jezu, który bierzesz za nas krzyż, spójrz na naszą ziemię spragnioną pokoju, podczas gdy krew Twoich braci i sióstr nadal jest przelewana, a łzy tak wielu matek, które na wojnie tracą swoich synów, mieszają się ze łzami Twojej świętej Matki" - podkreślono w początkowej modlitwie.

Zabrzmiały też słowa: będziemy przemierzać drogę krzyża "wsłuchując się w Twoje cierpienie, odbijające się w cierpieniu tych braci i sióstr na świecie, którzy cierpieli i cierpią z powodu braku pokoju, dając się porwać świadectwom i oddźwiękom, które dotarły do ucha i serca papieża także podczas jego podróży".

"Wszystkie miejsca, gdzie cierpi się z powodu konfliktów, nienawiści i prześladowań, są obecne w modlitwie tego Wielkiego Piątku" - podkreślono.

Przy pierwszej stacji zabrzmiały słowa pokoju z Ziemi Świętej: "Przemoc wydaje się być naszym jedynym językiem. Mechanizm wzajemnego odwetu jest nieustannie podsycany przez własny ból, który często staje się jedynym kryterium osądu. Sprawiedliwość i przebaczenie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Żyjemy razem, nie uznając się nawzajem, odrzucając swoje istnienie, potępiając się wzajemnie, w niekończącym się i coraz bardziej brutalnym błędnym kole". Po nich skierowana została zachęta do dialogu, sprawiedliwości i przebaczenia.

Przedstawiono doświadczenia migranta z zachodniej Afryki, który przemierzył pustynię i dotarł do Libii, gdzie został zamknięty w ośrodku odosobnienia - "najgorszym miejscu na świecie" - jak dodał. Wyznał: "Każdej nocy pytałem Boga, dlaczego: dlaczego ludzie tacy jak my mają być uważani za wrogów? Tak wielu ludzi uciekających przed wojną nosi krzyże podobne do mojego".

Młodzi mieszkańcy Ameryki Środkowej napisali o "spirali handlu narkotykami, przemocy, uzależnienia i wyzysku ludzi" oraz "bezkarności tych, którzy oszukują, porywają i zabijają". Kobieta z Ameryki Południowej opisała swoje przeżycia, gdy razem z małą córką została ranna w wyniku wybuchu ładunku podłożonego przez partyzantów.

Zakonnik z Bałkanów opowiedział o swoim uwięzieniu i torturach. Były też świadectwa nastolatków z północnej Afryki przebywających w obozie dla uchodźców.

"Słowa pokoju od młodych z Ukrainy i z Rosji"

Rozważania przy X stacji - "Jezus z szat obnażony" - przedstawiono jako "słowa pokoju od młodych z Ukrainy i z Rosji".

Ukraiński chłopiec napisał: "W zeszłym roku tata i mama zabrali mnie i mojego młodszego brata do Włoch, gdzie od ponad 20 lat pracuje nasza babcia. Wyjechaliśmy z Mariupola w nocy. Na granicy żołnierze zatrzymali mojego ojca i powiedzieli mu, że musi zostać na Ukrainie, żeby walczyć. Dalej jechaliśmy autobusem jeszcze przez dwa dni".

Dodał: "Po przybyciu do Włoch byłem smutny. Czułem się odarty ze wszystkiego: zupełnie nagi. Nie znałem języka i nie miałem przyjaciół. Babcia bardzo się starała, żebym poczuł się szczęśliwy, ale ja tylko mówiłem, że chcę wrócić do domu. W końcu moja rodzina postanowiła wrócić na Ukrainę. Tutaj sytuacja nadal jest trudna, wszędzie wokół toczy się wojna, miasto jest zniszczone. Ale w sercu wciąż mam tę pewność, o której mówiła mi babcia, gdy płakałem: Zobaczysz, że wszystko minie. I z pomocą dobrego Boga wróci pokój".

Zabrzmiały następnie słowa młodego Rosjanina: "Ja natomiast jestem rosyjskim chłopcem... podczas gdy to mówię, to prawie czuję się winny, ale jednocześnie nie rozumiem dlaczego i czuję się podwójnie źle. Odarty ze szczęścia i marzeń na przyszłość".

"Od dwóch lat widzę płaczącą babcię i mamę. W liście doniesiono nam o śmierci mojego starszego brata, do dziś pamiętam go w dniu jego 18. urodzin, uśmiechniętego i jaśniejącego jak słońce, a wszystko to zaledwie kilka tygodni przed naszym wyjazdem w daleką podróż. Wszyscy mówili nam, że musimy być dumni, ale w domu było tylko wiele cierpienia i smutku. To samo stało się z tatą i dziadkiem, oni też wyjechali i nic więcej o nich nie wiemy" - napisał rosyjski chłopiec.

Dodał: "Ktoś z moich szkolnych kolegów z wielkim strachem szepnął mi do ucha, że jest wojna. Wracając do domu napisałem modlitwę: Jezu, proszę, niech na całym świecie zapanuje pokój i abyśmy wszyscy byli braćmi".

Przy XI stacji swoje cierpienia opisał młody mieszkaniec Bliskiego Wschodu: "W 2012 roku grupy uzbrojonych ekstremistów napadły na naszą okolicę, zabijając ogniem z karabinów maszynowych osoby znajdujące się na balkonach i w blokach mieszkalnych. Miałem dziewięć lat. Pamiętam udrękę mojej matki i ojca; wieczorem znajdowaliśmy się przytuleni i na modlitwie, świadomi nowej trudnej rzeczywistości, która była przed nami".

O brutalnej zbrodni popełnionej na misjonarce opowiedziała zakonnica ze wschodniej Afryki, a o doznanych torturach dziewczęta z południowej Afryki.

Drogę Krzyżową zakończyło 14 podziękowań dla Jezusa, w tym za łagodność, która pokonuje arogancję, za odwagę, z jaką objął krzyż, i za pokój, który wypływa z jego ran.

Podczas transmisji nie połączono się z Watykanem, gdzie Franciszek śledził nabożeństwo.

Tekst rozważań został ogłoszony na niecałe cztery godziny przed Drogą Krzyżową, co zdarzyło się po raz pierwszy.

Największe emocje budziło powtórzenie scenariusza sprzed roku, gdy rozważania do jednej ze stacji Via Crucis napisały wspólnie Ukrainka i Rosjanka. W tym roku zrobili to młody Ukrainiec z Mariupola, który był uchodźcą we Włoszech i wrócił do swojego kraju, oraz młody Rosjanin, który stracił na wojnie brata.

Przypuszcza się , że to właśnie z tego powodu Watykan ogłosił tekst rozważań niemal w ostatniej chwili. W zeszłym roku po trwającej kilka dni polemice ostatecznie nie odczytano tekstu Rosjanki i Ukrainki, a wiernych poproszono o to, by modlili się w milczeniu o pokój.

Ponowny wybór osoby z Ukrainy i Rosji interpretuje się jako potwierdzenie linii Stolicy Apostolskiej, która chce dążyć do pokoju poprzez dialog z obu stronami.

Franciszek przewodniczył liturgii Męki Pańskiej

Papież Franciszek przewodniczył po południu liturgii Męki Pańskiej w bazylice św. Piotra w Watykanie, do której przybył na wózku. Następnie dłuższą chwilę modlił się przed ołtarzem.

W czasie nabożeństwa w bazylice homilię głosił nie papież, a tak jak od czasów pontyfikatu Jana Pawła II kaznodzieja Domu Papieskiego, którym jest aktualnie 88-letni kardynał Raniero Cantalamessa.

W kazaniu 88-letni zakonnik mówił o tym, że od półtora wieku w "zlaicyzowanym świecie zachodnim" głoszona jest "inna śmierć Boga", "ideologiczna, a nie historyczna".

Przywołał słowa z tekstu Nietzschego: "Gdzie się podział Bóg? Zabiliśmy go - wy i ja".

- Najwyraźniej na miejscu Boga nie stawia się nicości, lecz człowieka, a dokładniej "nadczłowieka" lub też "ostatniego człowieka". O tym nowym człowieku trzeba teraz powiedzieć - z poczuciem zadowolenia i dumy, a nie współczucia: "Ecce homo" - oto prawdziwy człowiek - mówił kaznodzieja. Ostrzegł zarazem: - Nie omieszkamy jednak zdać sobie sprawy, że człowiek pozostawiony sam sobie jest niczym.

Kardynał Cantalamessa zwrócił też uwagę na to, że "w intelektualnych kręgach postmodernistycznego Zachodu" oddycha się atmosferą, której "wspólnym mianownikiem" jest "całkowity relatywizm w każdej dziedzinie: etyce, języku, filozofii, sztuce i, oczywiście, religii".

- Nic już nie jest stałe, wszystko jest płynne, lub wręcz wyparowujące. W czasach romantyzmu pławiliśmy się w melancholii, dziś w nihilizmie - powiedział kardynał Cantalamessa. Podkreślił, że przed tym nihilizmem trzeba uchronić wierzących i nazwał go "czarną dziurą duchowego wszechświata".

Watykan nie ogłosił żadnych zmian w pozostałej części papieskiego harmonogramu Wielkiego Tygodnia. Franciszek ma przewodniczyć uroczystościom w sobotę wieczorem w bazylice św. Piotra, a w Niedzielę Wielkanocną ma wygłosić swoje, przypadające dwa razy do roku, błogosławieństwo "Urbi et Orbi" (miastu i światu) z balkonu bazyliki św. Piotra.

Autorka/Autor:ks / prpb

Źródło: PAP, Reuters