Przywódca szyickiego rebelianckiego ugrupowania Huti, które przejęło władzę w Jemenie, zadeklarował w sobotę gotowość do współpracy z innymi partiami w rządzeniu państwem.
- Wyciągamy rękę do każdej siły politycznej w tym kraju. Pole dla partnerstwa, współpracy oraz braterstwa jest otwarte i każdy ponosi teraz odpowiedzialność za to, by budować, a nie niszczyć - powiedział Abdel Malik al-Huti w transmitowanym przez telewizję wystąpieniu.
Huti rozwiązali w piątek parlament Jemenu i zapowiedzieli utworzenie nowego rządu o charakterze przejściowym. Pod koniec stycznia kraj pogrążył się w politycznym chaosie, gdy Huti zajęli w stołecznej Sanie pałac prezydencki i zamknęli prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego w areszcie domowym w jego rezydencji. W następstwie tych wydarzeń Hadi oraz premier Chalid Bahah podali się do dymisji.
Huti chcą władzy
Rebelianci opanowali Sanę we wrześniu 2014 roku. Na mocy wynegocjowanego przez ONZ porozumienia pokojowego zgodzili się wycofać ze stolicy, gdy powstanie nowy rząd jedności narodowej. Pozostali jednak w Sanie i dodatkowo zwiększyli od tamtej pory swą obecność na zamieszkanych głównie przez sunnitów terenach zachodniego i środkowego Jemenu.
Popierany przez Iran ruch Huti od lat żąda autonomii dla będących jego ostoją obszarów na północy Jemenu. Rebelianci zaprzeczają, jakoby mieli powiązania z władzami w Teheranie. Członkowie ruchu Huti są wyznawcami imamizmu - głównego szyickiego nurtu uznającego 12 imamów. Ugrupowanie bierze nazwę od Husejna Badra Edina al-Hutiego, zabitego przez wojsko we wrześniu 2004 roku.
Matecznik bojowników z Al-Kaidy
Niestabilność Jemenu może mieć poważne reperkusje na arenie międzynarodowej. To najuboższe państwo arabskie ma długą i trudną do zabezpieczenia granicę z czołowym światowym eksporterem ropy Arabią Saudyjską oraz doświadcza na swym terytorium zbrojnej konfrontacji z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego (AQAP), uważaną przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam tej siatki terrorystycznej.
W atakach bazujących w Jemenie amerykańskich samolotów bezzałogowych zginęło kilkudziesięciu domniemanych bojowników i przywódców AQAP, ale obecny zamęt w tym kraju może ułatwić islamistom planowanie i dokonywanie zamachów na cele zachodnie.
Sąsiedzi zaniepokojeni
Arabscy sąsiedzi Jemenu zadeklarowali swe znaczne zaniepokojenie postępowaniem rebeliantów. - Ten zamach stanu Huti jest niebezpieczną eskalacją, na którą się nie godzimy i jest on nie do zaakceptowania. Jest całkowicie sprzeczny z duchem pluralizmu i koegzystencji, jaki znał Jemen - głosi sobotnie oświadczenie Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC), grupującej Arabię Saudyjską, Bahrajn, Katar, Kuwejt, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Komunikat GCC, opublikowany przez kuwejcką agencję KUNA, zaznacza również, że przejęcie władzy przez rebeliantów stworzyło "zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności regionu oraz interesów jego ludności".
Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po wieloletnich dyktatorskich rządach obalonego w 2011 roku przez społeczną rewoltę prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP