„Zbudujemy nowe lotniskowce”, „projektujemy niszczyciele z napędem atomowym” oraz „nasze nowe samoloty nie będą miały odpowiedników na świecie”. Takie i podobne deklaracje padające z ust rosyjskich wojskowych oficjeli to codzienność. Mają one jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością i nie należy ich się bać. O czym świadczy choćby analiza najnowszej zapowiedzi zakupienia kilkunastu tysięcy czołgów i wozów opancerzonych.
Głośne i buńczuczne deklaracje Rosjan na temat wielkich zakupów nowoczesnego uzbrojenia są w znacznej mierze propagandą. Należy je traktować z bardzo dużą rezerwą. Deklarowane terminy i ilości nowego sprzętu, jaki ma dostać armia, z zasady nie są dotrzymywane. Przerysowane wypowiedzi mają jedno główne zadanie: wywołać wrażenie na nie dysponujących specjalistyczną wiedzą własnych obywatelach i obcokrajowcach.
Kryzys modyfikuje wielkie plany zbrojeń
Widać to dokładnie na najnowszym z tego rodzaju oświadczeń, które wygłosił w weekend generał pułkownik Oleg Saljukow, dowódca rosyjskich wojsk lądowych. - W sumie planujemy kupić do 2020 roku więcej niż 5 tys. nowych i około 6 tys. zmodernizowanych czołgów i wozów opancerzonych oraz około 14 tys. pojazdów dla rosyjskiej armii - oznajmił wojskowy. Wymienił przy tym kilka typów ciężkich pojazdów, które mają być kupowane. To między innymi najnowsza wersja T-72 oznaczona B3, T-90A (MS) oraz bojowe wozy piechoty BMP-3, BMP-2 i BTR-82AM.
Tej treści informację przekazały dalej rosyjskie agencje prasowe jako nową zapowiedź potężnego wzmocnienia rosyjskiego wojska nowoczesnym sprzętem. Generał mówił bowiem jeszcze o szeregu innego lżejszego uzbrojenia. Czołgi zajmują jednak najpoczytniejszą pozycję w doniesieniach, bowiem w Rosji cieszą się one specjalnym statusem. Powszechna jest duma z osiągnięć rosyjskiego przemysłu pancernego, wywodząca się jeszcze od legendarnych T-34 z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Jednak robiąca wrażenie deklaracja generała Saljukowa nie jest niczym nowym, bowiem identyczną wygłosił jeszcze jesienią 2014 roku. Wówczas też nie była zaskoczeniem, ponieważ mówił o tym, co założono w wielkim Państwowym Programie Zbrojeniowym (GPW), który ma zostać zrealizowany do końca 2020 roku. Jego główne punkty ogłoszono w 2010 roku i już wówczas eksperci uznawali go za bardzo ambitny, wręcz ocierający się o niemożliwy do zrealizowania. To było w czasach, gdy ropa kosztowała ponad sto dolarów za baryłkę i Rosja nie była obłożona sankcjami.
Dzisiaj realia są inne i wielki program zbrojeniowy stał się niemożliwy do zrealizowania w całości. Do końca 2020 roku rosyjskie wojsko nie będzie miało ponad 70 procent nowoczesnego uzbrojenia. Rosjanie po cichu przyznają, że będzie problem z finansowaniem. Według najnowszych zapowiedzi, budżet wojska na przyszły rok „być może” zostanie obcięty o dziesięć procent. Oznacza to, że pierwotne założenia modernizacji sprzętu, których nadal sztywno trzyma się w swoich wypowiedział generał Saljukow, są już całkiem oderwane od rzeczywistości.
"Nowy" to pojęcie względne
Widać to po dokładniejszym przeanalizowaniu deklaracji dowódcy wojsk lądowych. Generał Saljukow mówi o pięciu tysiącach nowych i sześciu tysiącach zmodernizowanych czołgów oraz wozów opancerzonych (czyli np. bojowe wozy piechoty), które wojska lądowe mają otrzymać do końca 2020 roku. Warto zaznaczyć, że tyle pojazdów ma zostać dostarczonych w czasie trwania całego GWP, czyli od początku 2011. Problem zaczyna się już przy tym, jak należy rozumieć pojęcia „nowy” i „zmodernizowany”. Tak się składa, że wszystkie wymienione przez generała czołgi i wozy opancerzone to sprzęt wywodzący się z ZSRR.
T-72B3 to głęboko zmodernizowany T-72, wywodzący się z przełomu lat 60. i 70. Unowocześniono głównie elektronikę oraz poddano pewnym przeróbkom działo i pancerz. Po przebudowach jest to bardzo przyzwoita maszyna, ale trudno ją nazwać nową czy nowoczesną. Zwłaszcza, że czołgi T-72B3 dostarczane wojsku nie są produkowane od „zera”, ale powstają na bazie starych T-72B, z których większość pamięta czasy ZSRR.
Podobnie jest z T-90A. To połączenie taniego i prostego w produkcji T-72B z elementami znacznie droższego i nowoczesnego T-80U. Takiego „frankensteina” stworzono na początku lat 90. kiedy po rozpadzie ZSRR nie było pieniędzy na produkcję obu maszyn, zwłaszcza że T-80 to dzieło fabryki w Charkowie, która znalazła się na Ukrainie. Początkowo nowa maszyna miała się nazywać T-72U, ale potem ze względów propagandowych i marketingowych zmieniono ją na T-90. To również bardzo przyzwoita maszyna, stojąca w pierwszym szeregu najlepszych czołgów na świecie, ale po ponad dwóch dekadach od powstania trudno nazwać ją nową czy nowoczesną.
Co ciekawe, według agencji prasowych generał powiedział, iż wojsko dostanie T-90A(MS). Literą A oznaczono podstawowy wariant produkcyjny T-90 przeznaczony dla rosyjskiego wojska. Literą S oznacza się natomiast wersje eksportowe. MS to najnowsza z nich, zaprezentowana w 2011 roku. Tak więc T-90A i T-90MS to zupełnie różne maszyny. Na dodatek tej nowszej wersji rosyjskie wojsko nigdy oficjalnie nie chciało nabyć, a w 2011 roku w ogóle zrezygnowano z zakupów maszyn T-90.
Naginanie rzeczywistości
Podobnie mało „nowe” są wozy bojowe piechoty BMP-2 i -3. Te pierwsze na pewno generał zalicza do kategorii „zmodernizowanych”, bo to konstrukcja z początku lat 70. Już w Rosji stworzono nową wersję BMP-2M, która nie zmieniła jednak diametralnie potencjału tej już dość wiekowej maszyny. BMP-3 to natomiast konstrukcja z połowy lat 80., która zebrała jednak niskie oceny samych rosyjskich wojskowych i produkowano je w małej skali. BTR-82AM to głęboka modernizacja starego radzieckiego BTR-80. Podobnie jak z innymi odmłodzonymi pojazdami, jest to konstrukcja zupełnie przyzwoita, ale nie nowa.
O jedynym prawdziwie nowym czołgu, który w najbliższych latach mogłoby dostać rosyjskie wojsko, generał akurat nie wspomniał. Chodzi o T-14, jak nieoficjalnie są określane maszyny budowane w ramach programu ARMATA. Na razie są utrzymywane w ścisłej tajemnicy, ale mają zostać publicznie zaprezentowane na najbliższej paradzie zwycięstwa na Placu Czerwonym. Według nieoficjalnych informacji na razie wyprodukowano ich 20 i zapoznają się z nimi żołnierze.
Podobnie jest z nowymi wozami opancerzonymi Kurganiec i Bumerang, o których generał również nie wspomniał. Te również mają zostać zaprezentowane w maju. Ma być ich na paradzie po około 20.
Puste deklaracje
Tutaj pojawia się jednak problem ze zdolnościami produkcyjnymi rosyjskich fabryk zbrojeniowych. Generał twardo mówi o pięciu tysiącach nowych i sześciu tysiącach zmodernizowanych maszyn. Dotychczas deklarowano, że w ramach GPW czołgów T-14 ma powstać 2,3 tysiąca. Czyli musiałoby je uzupełnić 3,7 tysiąca Kurgańców i Bumerangów. Wyprodukowanie takiej masy zupełnie nowych maszyn w kilka lat jest jednak kompletną fantazją. Byłoby dużym osiągnięciem, gdyby do końca 2020 roku w jednostkach liniowych było ponad tysiąc nowych pojazdów. Inną kwestią jest to, na ile będą niezawodne i czy uda się je do tego czasu dopracować.
Podobnie ryzykowne jest mówienie o sześciu tysiącach wozów zmodernizowanych. Obecnie w dużych ilościach powstają jedynie T-72B3. W 2013 roku było to około 260 maszyn a w 2014 roku 290. Łącznie jest ich około tysiąca. Nie wiadomo ile konkretnie T-72B3 ma powstać. Pod koniec 2014 roku podpisano umowę na wyprodukowanie „kilkuset” dalszych. W czystej teorii, gdyby utrzymano obecne tempo produkcji, w pięć lat mogłoby ich powstać 1,5 - 2 tysiące. Razem z tymi już istniejącymi byłyby to trzy tysiące. Skąd wziąć pozostałe trzy tysiące pojazdów, aby wypełnić deklaracje generała?
Nie będą to T-90A tudzież T-90MS, bowiem produkcje tych pierwszy przerwano w 2011 roku i skierowano całe siły na projekt ARMATA. Trudno powiedzieć dlaczego akurat o tym typie mówił generał. Te drugie są natomiast wersją eksportową i nigdy nie było mowy o ich produkowaniu na potrzeby rosyjskiego wojska.
Teoretycznie „dziurę” mogą wypełnić BMP-2M i BMP-3. Nie ma jednak konkretnych informacji o pracach nad tymi pierwszymi. Tych drugich rosyjskie wojsko nie zamawia już od wielu lat, bo uznano je za nieperspektywiczne i postawiono na ich nowsze odpowiedniki, czyli Kurgańce. BTR-82AM dopiero zaczęły w małych partiach trafiać do wojska i też nie planowano produkować ich tysiącami, bo mają je zastąpić Bumerangi.
W skrócie oznacza to, że groźnie brzmiąca deklaracja generała o pozyskaniu 11 tysięcy pojazdów pancernych i opancerzonych do 2020 roku, jest pusta. Może uda się przyjąć do służby około tysiąca nowych maszyn w postaci T-14, Kurgańców i Bumerangów. Dodatkowo może pojawić się maksymalnie około dwóch tysięcy T-72B3. Brakuje ośmiu tysięcy maszyn. Tę pustkę na pewno częściowo wypełnią BTR-82AM czy BMP-2M/-3, ale nigdy nie planowano ich produkować w wielkich ilościach, bo przecież właśnie powstają ich nowocześni następcy w postaci Kurgańców i Bumerangów. Pogrążonej w kryzysie Rosji nie będzie stać na taką ekstrawagancję, aby produkować masowo zarówno starsze pojazdy jak i te nowsze, które mają je zastąpić.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Witalij Kuźmin