Rosyjskie MSZ: Gruzini mają paranoję

Aktualizacja:
 
Reportaż wywołał w Gruzji panikęTVN24

Nie przewiduję ani zmian personelu, ani żadnych dymisji w stacji - oświadczył szef gruzińskiej telewizji Imedi. Giorgi Arweladze broni w ten sposób sfabrykowanego reportażu o rosyjskiej interwencji, który wywołał panikę w Gruzji. Z kolei rosyjskie MSZ zarzuciło władzom w Tbilisi "paranoję".

Arweladze wykluczył jakiekolwiek sankcje wobec autorów materiału, bo - jak tłumaczy - przed nadaniem w sobotę reportażu wyemitowano krótki zwiastun, że chodzi o "symulację". - Telewidzowie powinni byli zrozumieć, iż nie chodzi o rzeczywistą sytuację - podkreślił. Jednak telewizja poinformowała o tym, że jest to sfabrykowany materiał, dopiero po jego emisji.

Jednocześnie Arweladze przeprosił za "szok", jaki wywołał kontrowersyjny film. Zapewnił, że jego celem "nie było przestraszenie ludzi". - Naszym celem było opowiedzenie o zagrożeniach dotyczących bezpieczeństwa, w obliczu których stoi nasz kraj - oświadczył szef Imedi, cytowany na stronie www.civil.ge. - Chcieliśmy w sposób otwarty pokazać przygotowywany przez Moskwę plan, ze wszystkimi jego bolesnymi szczegółami - dodał.

Rosja: Tbilisi ma paranoję

Głos w sprawie sfabrykowanego materiału zabrało rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, które zarzuciło gruzińskim władzom "paranoję". Wobec dziennikarzy telewizji Imedi resort wysunął z kolei zarzut "braku odpowiedzialności".

- Machinacje Imedi są nieodpowiedzialne i niemoralne - ocenił w komunikacie rzecznik MSZ Rosji Andriej Niestierienko. Jak zaznaczył, ten sfabrykowany reportaż "zaszkodził bezpieczeństwu i stabilizacji w regionie".

- Prezydent Gruzji nie krył swej aprobaty dla tego skandalicznego programu, którego scenariusz uznał za "bardzo bliski rzeczywistości" - powiedział Niestierienko. Jak ocenił, "polityczna paranoja nigdy nie przyniosła niczego dobrego".

Wezwał wspólnotę międzynarodową do potępienia emisji reportażu.

Opozycja: winne są władze

Scenariusz filmu zakładał, że rosyjskie oddziały zostały wezwane do Tbilisi przez gruzińską opozycję, a obecny prezydent Micheil Saakaszwili został zabity. Reportaż opatrzono zdjęciami z czasów kilkudniowej wojny, którą Rosja i Gruzja stoczyły o separatystyczną Osetię Południową w sierpniu 2008 roku.

Stacja Imedi nie kryje, że reportaż był swoistą odpowiedzią na niedawne spotkania dwójki liderów gruzińskiej opozycji, w tym byłej przewodniczącej parlamentu Nino Burdżanadze, z premierem Rosji Władimirem Putinem, i że celem było pokazanie, jak wypadki mogą się potoczyć.

Gruzińska opozycja mówi, że cała odpowiedzialność za przygotowanie i następstwa reportażu spoczywa na władzach, które zmonopolizowały media.

Źródło: PAP, lex.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24