Zgasła już pierwszego dnia, pod murami Kremla. Od 6 października, gdy ogień olimpijski przybył do Rosji, już co najmniej 44 razy. Choć niestraszne miały jej być głębiny Bajkału i mrozy Syberii. Rosyjskie pochodnie z olimpijskim ogniem kompletnie nie zdają egzaminu. Co dziwi tym bardziej, że ich oficjalnym producentem są tajne zakłady zbrojeniowe.
Władze twierdzą, że pochodnie zostały wyprodukowane w Krasnojarskich Zakładach Budowy Maszyn (Krasmasz). To jeden z wielu tajnych kompleksów przemysłu zbrojeniowego - dziedzictwo czasów sowieckich.
Siniewa jak pochodnia?
Najbardziej znanym produktem Krasmaszu, przed pochodnią, były pociski balistyczne Siniewa. Złośliwi zauważą, że wystrzeliwana z okrętu podwodnego rakieta z głowicą atomową to dużo bardziej skomplikowany produkt niż pochodnia, będąca rodzajem wielkiej zapalniczki. I jeśli Siniewa lata tak, jak pali się pochodnia...
Za każdą pochodnię Krasmasz zażyczył sobie ok. 13 tys. rubli (400 dolarów). Państwo zamówiło ich 16 tys., co znaczy, że podatnicy zapłacili za bubla w sumie 6,4 mln dolarów. Ile kosztuje pocisk balistyczny Siniewa? To tajemnica państwowa. Pytanie, czy cena też nie jest zawyżona?
Kto wziął kasę?
Ale rosyjskie media bulwersuje bardziej coś innego.
Władze twierdzą, że pieniądze za pochodnie trafiły do państwowego Krasmaszu. To by znaczyło, że jeśli nawet przepłacono za buble, to można to od biedy potraktować jako subsydium dla podupadającego przemysłu zbrojeniowego Rosji.
Ale bloger Jewgienij Kozłow ujawnia - a informuje o tym m.in. "The Moscow Times" - że to nie Krasmasz jest prawdziwym producentem pochodni. Z dokumentów, do których dotarł bloger i je ujawnił w internecie, wynika, że producentem jest spółka pod nazwą Variant-999, która zajmuje się produkcją mebli z elementami metalowymi i lodówek.
Co łączy Variant-999 z Krasmaszem? Państwowe zakłady wynajmują prywatnej firmie część swojej powierzchni produkcyjnej. Miejsce produkcji pochodni więc się zgadza. Ale na czyje konto trafiło 6,4 mln dolarów?
Biznes po rosyjsku
Jak to się stało, że tajny producent zaawansowanych technologii rakietowych wpuszcza na swój teren prywatną spółkę? I dlaczego sam Krasmasz nie produkuje na rynek lodówek, skoro ma takie możliwości?
Sprawa produkcji pochodni odsłania zatrważający obraz rosyjskiej zbrojeniówki. Niemal w każdym zbrojeniowym zakładzie działają prywatne przedsiębiorstwa. Dyrektor państwowej firmy prowadzi w tym samym miejscu swój prywatny biznes i zarabia krocie, podczas gdy państwo nie ma z tego nic. Jak widać, zarobić można nawet na olimpijskich pochodniach, które ciągle gasną. I to nie w głębinach Bajkału i nie na syberyjskim mrozie, ale pod murem Kremla i na moskiewskiej ulicy.
Autor: //gak / Źródło: The Moscow Times, tvn24.pl