Żołnierze spokojnie myją nogi w strumyku, a wozy opancerzone bez celu jeżdżą po rozkopanej łące - obraz jednego z rosyjskich obozów wojskowych w Gruzji, jaki pokazała gruzińska telewizja, wyraźnie pokazuje, że Rosjanom nigdzie się nie spieszy.
Gruzińskie kamery uchwyciły Rosjan stacjonujących pod miastem Khobi w pobliżu Senaki, a także na autostradzie łączącej miasta Zugdidi i Khoni.
Według porozumień rozejmowych Rosjan nie powinno być tam od dawna - są jednak, gdyż postanowili, wbrew protestom Gruzinów i Zachodu, stworzyć tzw. "strefę buforową" wokół Osetii Południowej i Abchazji.
Oprócz sfilmowanych przez Gruzinów miejsc, Rosjanie są również w porcie Poti, do którego nie dopuszczają żadnych statków z zachodnią pomocą, a także w wielu innych miejscach. W praktyce rozcięli Gruzję na pół, a ruch w kraju jest przez nich skutecznie paraliżowany.
Rosjanie: "Jesteśmy tutaj z misją pokojową"
Rosjanie pozostają także w Poti, gruzińskim mieście portowym nad Morzem Czarnym. Na jego rogatkach już wzmocnili pozycje, ale w samym centrum ich nie widać. - Życie w tym mieście toczy się w miarę normalnie (...) żadnych patroli rosyjskich nie widać. A tak naprawdę na tym polega to rosyjskie administrowanie - relacjonował wysłannik TVN24 Michał Sznajder. Reporter rozmawiał też z rosyjskimi wojskowymi, ale na pytania: jak długo zamierzają pozostać w Poti oraz, jak liczne są rosyjskie siły, usłyszał: - Nie mogę wam nic powiedzieć.
Źródło: Reuters