Po dwóch dekadach prac i wydaniu ponad miliarda dolarów ukończono prace na nowym rosyjskim okręcie atomowym K-560 Siewierodwińsk. To duża i silnie uzbrojona jednostka przeznaczona do zwalczania okrętów podwodnych i nawodnych. Budowa trwała dokładnie 21 lat, co jest rekordem na skalę światową.
Banderę floty Rosji podniesiono na Siewierodwińsku w mieście o tej samej nazwie, na Dalekiej Północy, gdzie mieści się główna rosyjska stocznia budująca atomowe okręty podwodne. K-560 pozostanie na mroźnych wodach, został bowiem włączony do Floty Północnej. Będzie stacjonował w bazie opodal Murmańska.
Droga pełna cierni
K-560 jest od początku swojej długiej historii trapiony rozlicznymi problemami. Budowę rozpoczęto w 1993 roku, choć prace projektowe prowadzono jeszcze w ZSRR. Wówczas zakładano, że nowy okręt da początek całej serii jednostek projektu 855, które miały być jednym z filarów floty "atomochodów". Rozpad imperium zniweczył te plany.
Flota nowo powstałej Rosji miała mało pieniędzy i zbyt dużo starszych atomowych okrętów podwodnych, którymi trzeba było się zająć. Funduszy na budowę nowych kompletnie nie było. Prace nad przyszłym Siewierodwińskiem wstrzymano prawdopodobnie w 1996 roku, kiedy okręt był gotowy w małym stopniu. Wznowiono je dopiero w 2003 roku, ale przez kolejne lata toczyły się powoli. Priorytet nadano nowym okrętom atomowym typu Borej, przenoszącymi rakiety międzykontynentalne.
Pech nie opuszczał przyszłego K-560. Pierwotnie zakładano, że jednostka będzie gotowa około 2010 roku, ale zwodowano ją dopiero w 2011. Zakładano trwające rok próby i wejście do służby. Podczas rejsów testowych pojawiły się jednak problemy. Z przecieków prasowych wynikało, iż marynarka jest co najmniej niezadowolona z jakości okrętu. Miały go trapić różne niedoróbki, między innymi w kluczowym systemie napędowym i systemie kierowania ogniem. Ten drugi miał wręcz "w ogóle nie działać".
Nie wiadomo, czym skończył się spór wojskowych i stoczni w Siewierodwińsku, jednak termin wejścia okrętu do służby po cichu przełożono z końca 2013 roku na 2014. Stało się tak pomimo licznych wcześniejszych oficjalnych zapewnień, że wszystko działa świetnie i pierwotny termin jest nieprzesuwalny.
Albo do dzisiaj udało się usunąć większość usterek, albo z powodów propagandowych przyjęto do służby nie do końca gotowy okręt.
Kosztowny projekt
Poważnym problemem jest jednak szacowany koszt K-560. Nie ma oficjalnych informacji na ten temat, ale rosyjscy specjaliści kalkulują, że budowa jednostki pochłonęła około 1,6 miliarda dolarów. To dwa razy więcej, niż o połowę większe i ważniejsze dla państwa okręty typu Borej.
Na dodatek budowany już kolejny okręt projektu 855, czyli Kazań, ma kosztować jeszcze więcej. Według przecieków nawet ponad 2 miliardy dolarów. Dodatkowe koszty mają być wynikiem znacznego zmodernizowania projektu względem Siewierodwińska, który reprezentuje poziom technologiczny z lat 90.
Dwa miliardy dolarów to bardzo dużo jak na warunki rosyjskie. Rosjanie mają znacznie niższe koszty pracy niż Amerykanie, których najnowsze jednostki podobnego typu Virginia kosztują 2,5 miliarda dolarów. W 2010 roku, kiedy wodowano Siewierodwińska, Michał Barabanow, główny redaktor magazynu "Moscow Defence Brief" ocenił, że Rosji nie będzie stać na seryjną produkcję tak drogich jednostek.
Na razie jest planowane ukończenie Kazania i dwóch kolejnych jednostek zmodyfikowanego projektu 855M. Mają wchodzić do służby co dwa lata od 2015 roku. Docelowo ma być ich aż osiem.
Duży i silnie uzbrojony
Niezależnie od problemów, opóźnień kosztów, Siewierodwińsk jest potężnych okrętem. Na Zachodzie nie ma na razie tak silnie uzbrojonych jednostek. Okręty tego typu są rozwinięciem wykrystalizowanej w ZSRR idei, aby zespoły US Navy skoncentrowane wokół lotniskowców zwalczać rakietami dalekiego zasięgu odpalanymi z powietrza i spod wody. W związku z tym projekt 855 ma silne uzbrojenie rakietowe w postaci ośmiu silosów dla pocisków dalekiego zasięgu, do których można załadować od 24 do nawet 40 rakiet różnych typów. Dodatkowo okręt ma dziesięć wyrzutni torped.
Pod wodą Siewierodwińsk może płynąć z prędkością około 30 węzłów (około 50 km/h), choć dokładna wartość pozostaje tajemnicą wojskową. Podobnie tajemnicą jest maksymalna głębokość, na jaką może się zanurzyć. Oficjalnie jest to 600 metrów. Dzięki reaktorowi atomowemu nowego typu ma teoretycznie nieograniczony zasięg, choć w praktyce zapasy żywności i wytrzymałość załogi ograniczają trwanie patroli do około trzech miesięcy. Dużą zaletą nowego rektora jest to, że nie będzie trzeba wymieniać w nim prętów paliwowych przez zakładane 30 lat eksploatacji.
Autor: mk//rzw/kwoj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru