- Bojówki opozycyjne kontrolowane prze USA wzmogły ostrzał dzielnic cywilnych - twierdzi rosyjskie Ministerstwo Obrony, które oskarża Amerykanów o "niechęć" do wypełnienia swoich zobowiązań w ramach porozumienia o rozejmie w Syrii. Przedstawiciel ONZ w kraju zauważa natomiast, że nie przykładają się też sojusznicy Rosjan, czyli siły reżimowe.
Według rosyjskiego ministerstwa obrony Amerykanie stawiają "werbalną zasłonę dymną", przykrywając słowami fakt, że nie są chętni zmusić rzekomo kontrolowanych przez siebie syryjskich bojówek do zaprzestania ostrzału. Miały one go wręcz wzmocnić, celując w obszary zamieszkane przez ludność cywilną. Rosjanie nie sprecyzowali, o jakie grupy chodzi. W ich narracji Amerykanie są jednak odpowiedzialni za działania wielu bojówek, w tym tych radykalnych. Ze swojej strony zapewnili, że ich sojusznik, siły reżimowe, są "jedyną stroną przestrzegającą zawieszenia broni".
Konwoje stoją na granicy
Trochę inaczej rzeczywistość widzi specjalny wysłannik ONZ do Syrii, Steffan de Mistura. Według niego owszem, w Syrii jest znacznie spokojniej, jednak siły reżimowe mają nie wywiązywać się ze zobowiązań. Nie została odblokowana kluczowa droga prowadząca do oblężonej części Aleppo, kontrolowanej przez rebelię. Siły rządowe miały ją opuścić, zostawiając kontrolę nad ruchem żołnierzom rosyjskim. Ci mają odpowiadać za to, aby drogą poruszały się jedynie konwoje z pomocą humanitarną i zapasami dla cywilów. Co więcej, syryjski reżim miał nie wydać na razie w ogóle zgody na wjechanie do kraju konwojów ONZ. - Mamy problem. Rząd miał wydać odpowiednie zgody. Nie otrzymaliśmy ich - powiedział de Mistura.
Brak dokładnych informacji
Niezależnie od tych problemów zawieszenie broni względnie utrzymuje się od poniedziałku. Są przypadki jego łamania, jednak natężenie walk w porównaniu do stanu wcześniejszego drastycznie zmalało. W środę wieczorem Rosja i USA uzgodniły, że zostanie ono wydłużone o kolejne 48 godzin, do piątku wieczorem. Na razie celem jest utrzymanie tygodnia względnego spokoju, aby móc przejść do realizacji kolejnych punktów porozumienia. Nie wiadomo jednak co konkretnie ma się dziać dalej. Szczegóły porozumienia nie są znane, na co zwraca uwagę francuska dyplomacja. Jej szef, Jean-Marc Ayrault, wezwał Amerykanów i Rosjan do większej przejrzystości. Ma to być kluczowe dla zapewnienia, że celem nalotów rzeczywiście będą, zgodnie z deklaracjami, syryjscy radykałowie a nie ugrupowania umiarkowane. - Rosjanie nie mogą jednostronnie kontynuować nalotów twierdząc, że atakują tylko terrorystów - stwierdził Francuz. Moskwa od początku swojej interwencji w Syrii zapewnia, że atakuje tylko terrorystów. Zachód i syryjska opozycja twierdzi, że celem jest natomiast każdy, kto stanowi zagrożenie dla sił reżimowych.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters, tvn24.pl