Rosyjscy dowódcy "robią biznes na operacji specjalnej", biorąc łapówki za wysłanie na tyły żołnierzy, którzy nie chcą walczyć na pierwszej linii frontu - poinformowało Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy. "Taki wojenny biznes jest najbardziej rozpowszechniony na najbardziej zapalnych odcinkach frontu, gdzie oddziały armii rosyjskiej ponoszą straty" - czytamy w komunikacie opublikowanym w mediach społecznościowych.
"Jeśli żołnierz nie chce być na pierwszej linii frontu, to powinien zapłacić i będzie odwieziony na tyły. Taki wojenny biznes jest najbardziej rozpowszechniony na najbardziej zapalnych odcinkach frontu, gdzie oddziały armii rosyjskiej ponoszą straty" - napisało w środę Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy w komunikacie opublikowanym na Telegramie.
"5 tysięcy rubli za dobę"
Według informacji Centrum na przykład w rejonie Bachmutu, w obwodzie donieckim, "za taką usługę oficerowie rosyjscy chcą 5 tysięcy rubli za dobę" pobytu na tyłach. 5 tysięcy rubli to równowartość około 400 złotych.
"W ten sposób rosyjscy dowódcy chcą zapewnić sobie duże sumy pieniędzy, które Szojgu i Putin obiecali im [w ramach wynagrodzenia - przyp. red.] przed wysłaniem ich na Ukrainę, ale po raz kolejny oszukali" - czytamy w komunikacie opublikowanym w serwisie Telegram.
"W tej sytuacji, podobnie jak w innych, interesy zwykłych żołnierzy nie są brane pod uwagę" - dodaje Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy.
Źródło: PAP