"Już teraz jest oczywiste, że głównym powodem tego, co się stało, było włączenie i masowe użycie, wbrew zakazowi, telefonów komórkowych w zasięgu środków rażenia wroga" - przekazał we wtorek wieczorem rosyjski resort obrony. W środę ministerstwo podało, że liczba ofiar wśród żołnierzy w wyniku ukraińskiego ataku wzrosła do 89. Wcześniej Rosjanie twierdzili, że zginęło 63 zmobilizowanych.
Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ
Ukraińskie siły zbrojne przypuściły atak na rosyjskie koszary w okupowanej Makiejewce w obwodzie donieckim w noworoczną noc. Baza mieściła się w budynku szkoły zawodowej, który został doszczętnie zniszczony. Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy, informując o tym ataku, stwierdziło, że "rezerwistów zwieziono do okupowanej Makiejewki i stłoczono w jednym budynku". Media w Kijowie relacjonowały, że przechowywano w tym miejscu również amunicję, która wybuchła po uderzeniu.
Centrum podało, że w Makiejewce zginęło co najmniej 400 zmobilizowanych, a 300 zostało rannych.
Rosyjska sekcja BBC relacjonowała, że Ukraińcy przypuścili atak prawdopodobnie w chwili, gdy rosyjska propagandowa telewizja nadawała noworoczne życzenia prezydenta Władimira Putina, które wygłosił w otoczeniu wojskowych.
Listy zabitych i rannych "wciąż nie powstały"
Bliscy zmobilizowanych Rosjan, którzy przeżyli atak, powiedzieli rosyjskiej sekcji Radia Swoboda, że w budynku szkoły zawodowej stacjonowali żołnierze 44. i 45. pułku. Żona rezerwisty z obwodu samarskiego mówiła rozgłośni, że jej mąż "cudem uniknął śmierci, ponieważ zdążył wybiec ze szkoły zawodowej, zanim trafił tam pierwszy pocisk". - Mówił, że słyszał cztery wybuchy. Wielu rezerwistów z jego pułku zginęło, o niektórych wciąż nie wie: zginęli, czy żyją? - powiedziała rozmówczyni Radia Swoboda.
Zarejestrowany na Łotwie niezależny rosyjski portal Ważnyje Istrorii napisał, że krewni zmobilizowanych wciąż nie wiedzą, co się z nimi dzieje i nie są informowani o ich losie. "Listy zabitych i rannych wciąż nie powstały. Pojawiały się doniesienia, że żołnierze, którzy ocaleli, mieli ruszyć do ofensywy, ale rosyjskie dowództwo, po podniesieniu 'wrzawy', odstąpiło od takich planów" - przekazał.
Ujawnione pozycje
Rodziny rezerwistów są przekonane, że pozycje rosyjskich wojskowych ujawnili miejscowi. Zdaniem analityków, to jedna z wersji, której nie można wykluczyć. - Mieszkańcy, którzy popierają władze w Kijowie, ale mieszkają na terenach okupowanych, mogli opowiedzieć o tym, gdzie stacjonowały rosyjskie jednostki. Na miejscu mogli być także szpiedzy z ukraińskiej służby bezpieczeństwa - powiedział Rusłan Lewijew z projektu Conflict Intelligence, cytowany przez Radio Swoboda.
Jego zdaniem, realny jest także scenariusz z użyciem telefonów komórkowych, co pozwoliło na ustalenie współrzędnych bazy i precyzyjne uderzenie z użyciem pocisków HIMARS.
- Atak nastąpił, jak podano, o północy 1 stycznia, czyli dokładnie w Nowy Rok. I można się spodziewać, że dosłownie pół godziny wcześniej zmobilizowani mogli ulec pokusie, by zadzwonić do najbliższych. Pamiętamy, że ukraińskie służby są w stanie podsłuchać wszystko - mówił Lewijew.
Autorka/Autor: tas/kg
Źródło: zona.media, Radio Swoboda, BBC