Władze Rosji ostrzegły prezesa stowarzyszenia Memoriał, laureata tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla, by nie przyjmował nagrody - przekazał on sam w rozmowie z BBC. Jan Raczyński dodał, że członkowie tej rozwiązanej przez rosyjski reżim organizacji "nie wzięli tej rady pod uwagę".
Tegoroczne pokojowe Noble wręczone zostały w sobotę szefowej ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich Ołeksandrze Matwijczuk, prezesowi rosyjskiej organizacji Memoriał Janowi Raczyńskiemu oraz Natalii Pieńczuk, która odbierała nagrodę w imieniu więzionego na Białorusi męża - opozycjonisty Alesia Bialackiego.
Prezes Memoriału: Kreml ostrzegł, bym nie przyjmował nagrody
W rozmowie z BBC Raczyński przyznał, że władze na Kremlu ostrzegały go, by nie przyjmował nagrody ze względu na to, że dwaj pozostali laureaci są "niewłaściwi". - Oczywiście nie wzięliśmy tej rady pod uwagę - dodał prezes Memoriału, organizacji dokumentującej zbrodnie stalinowskie, która w zeszłym roku została zamknięta przez rosyjskie władze.
Raczyński wyjaśnił, że mimo wiszącego nad nim niebezpieczeństwa, uważa dalszą pracę Memoriału za niezbędną. - Obecnie w Rosji nikomu nie można zagwarantować osobistego bezpieczeństwa. Wielu zostało zabitych, ale wiemy do czego prowadzi bezkarność państwa. Musimy się z tego jakoś wygrzebać - zaznaczył.
Rosyjski aktywista ocenił, że przyznanie nagrody przedstawicielom różnych państw było "niezwykłe". Według niego, udowadnia to, że "społeczeństwo obywatelskie nie jest podzielone granicami państw, a jest to jeden organizm, pracujący nad rozwiązaniem wspólnych problemów".
W swym przemówieniu w Ratuszu w Oslo Raczyński przyznał, że członków jego stowarzyszenia nurtuje pytanie, czy zasługują na Pokojową Nagrodę Nobla. - Próbowaliśmy udokumentować zbrodnie z przeszłości i teraźniejszości. Ale czy udało nam się zapobiec katastrofie, która wydarzyła się 24 lutego - pytał. Zaznaczył, że ogromny ciężar, jaki działacze Memoriału czują po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, stał się jeszcze większy po otrzymaniu Pokojowej Nagrody Nobla.
Szefowa komitetu noblowskiego: Memoriał był zdeterminowany, aby opowiedzieć prawdziwą historię
Przewodnicząca Norweskiego Komitetu Noblowskiego Berit Reiss-Andersen nazwała laureatów "mistrzami pokoju", którzy różnymi środkami, mając wspólny cel, przynieśli ludzkości największe dobro. Dodała, że "nasi laureaci mają wspólne podobne podejście do demaskowania ciemiężców i zbrodniarzy wojennych". - Ich metoda polega na systematycznym gromadzeniu dowodów przeszłych i obecnych naruszeń praw człowieka i zbrodni wojennych. Celem jest pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności, uhonorowanie ofiar i zapobieżenie okrucieństwom w przyszłości - powiedziała.
Reiss-Andersen zwróciła uwagę na znaczenie krytyki dla utrzymania demokracji. - Demokratyczny rząd potrzebuje nie tylko wsparcia ze swoich obywateli, ale także krytyki, nowych pomysłów i nowych perspektyw. Ostatecznym źródłem władzy są ludzie - podkreśliła.
Wymieniając zasługi Memoriału podkreśliła, że największą lekcją z 35-letniej walki tej organizacji o prawdę jest "możliwość uczenia się z przeszłości, aby zapobiegać popełnianiu tych samych błędów". - Memoriał był zdeterminowany, aby opowiedzieć prawdziwą historię nadużyć, ucisku i zbrodni wojennych. Niestety muszę powiedzieć, że takie prawdy w dzisiejszej Rosji postrzegane są jako antypaństwowe - zauważyła Reiss-Andersen.
Źródło: BBC, PAP