"Nie są ogrodzone. Nikt ich nie pilnuje". Dziennikarze w obwodzie archangielskim informują o dwóch napromieniowanych pontonach pozostawionych na brzegu Morza Białego. 8 sierpnia, w pobliżu tego miejsca, doszło do wybuchu - zgodnie z oficjalną wersją - w czasie testowania pocisku. Według ustaleń rosyjskiej sekcji Radia Swoboda, eksplozja nastąpiła podczas podnoszenia z dna Zatoki Dwińskiej rakiety napędzanej paliwem nuklearnym, która spadła tam kilka miesięcy wcześniej.
"Pontony leżą na brzegu. Podmywają je wolno wody Morza Białego. W pobliżu nie ma ogrodzeń. Miejscowi twierdzą, że pierwszy ponton został wyrzucony na brzeg 9 sierpnia, dzień po wybuchu na poligonie doświadczalnym. Drugi, z wyraźnie zniszczonym sprzętem, przyciągnęły w to miejsce dwa holowniki pięć dni po wybuchu" - poinformowała w poniedziałek rosyjska agencja Biełomorkanał, relacjonująca wydarzenia w obwodzie archangielskim.
Podała, że poziom promieniowania wokół pontonów prawie dziesięciokrotnie przewyższa normę. Według Biełomornakału, napromieniowane są także "techniczne śmieci" wyrzucone na brzeg i porozrzucane po piaszczystej plaży".
Puste wybrzeże
"W linii prostej od pontonów do centrum wioski Nienoksa lub dworca w tejże wsi - 4 kilometry. Nie można również nie zauważyć, że całe wybrzeże Morza Białego od wioski Solza do Nienoksy (ponad 40 km - red.) w szczycie obecnego letniego sezonu połowowego jest puste. Zapewne z dwóch powodów: zamkniętego obszaru Zatoki Dwińskiej dla żeglugi, a także naturalnego strachu rybaków, którzy boją się, że zamiast ryby złapią dawkę promieniowania" - pisze agencja Biełomorkanał. Dodaje, że mieszkańcy Nienoksy są zaniepokojeni z powodu braku informacji, a widok opuszczonych napromieniowanych pontonów tylko wzmaga ich niepokój".
"Ucieczka" ochrony
"Pontony, które pozostały na brzegu Zatoki Dwińskiej po incydencie, do którego doszło 8 sierpnia, nadal promieniują. Dostęp do nich jest całkowicie wolny. Nie potrzebna jest także specjalna przepustka do zamkniętej wioski Nienoksa, gdzie znajduje się zarządzająca poligonem jednostka wojskowa. Według naocznych świadków, ochrona, początkowo rozstawiona wokół pontonów, uciekła stamtąd, ponieważ korporacja Rosatom i Ministerstwo Obrony nie były w stanie uzgodnić dopłat za jej pracę w szkodliwych warunkach. Lokalni mieszkańcy domagają się odszkodowania za szkody spowodowane emisją promieniowania, chcą także, by testy rakiety Buriewiestnik zostały przeniesione na archipelag Nowa Ziemia, gdzie były przeprowadzone wcześniej" - poinformowało we wtorek Radio Swoboda.
Rozgłośnia podtrzymuje wersję o wybuchu, który - według jej ustaleń - nastąpił w czasie podnoszenia Buriewiestnika z dna Zatoki Dwińskiej, który spadł tam po nieudanych testach, przeprowadzonych w zeszłym roku. Redakcja podała, że dysponuje zdjęciami pontonów o wysokiej rozdzielczości. "Na jednym z nich jest widoczny dźwig, a także mały żółty pojemnik do transportu niebezpiecznych odpadów radioaktywnych".
"Żółty pojemnik był zapewne przeznaczony do rozładunku paliwa jądrowego z podniesionego pocisku. Eksplozja, która pochłonęła życie kilku osób, według jednej z wersji, mogła nastąpić z powodu nietypowego składu wody morskiej w Morzu Białym: na powierzchni jest ona znacznie mniej słona niż na głębokości. W przeciwieństwie do Morza Barentsa, gdzie zapowiadany przez Putina pocisk Buriewiestnik był wcześniej testowany" - podkreśliło Radio Swoboda.
Apele kapitana I rangi
20 sierpnia Radio Swoboda opublikowało rozmowę anonimowego rosyjskiego żołnierza z mieszkańcami Nienoksy, położonej nieopodal poligonu doświadczalnego, gdzie 8 sierpnia - według oficjalnych doniesień - doszło do wybuchu testowanej rakiety.
Wojskowy na nagraniu ostrzegał mieszkańców, by nie zbliżali się do wybrzeża Morza Białego i nie dotykali "przedmiotów wyrzuconych na brzeg". Jednym z nich - jak wspomniał - był ponton, użyty podczas testów (korporacja jądrowa Rosatom, która straciła w wybuchu pięciu swoich pracowników podała w komunikacie, że do eksplozji doszło w czasie testowania rakiety na platformie morskiej).
Pięć dni później - 25 sierpnia - Radio Swoboda ustaliło tożsamość żołnierza i przekazało, że to kapitan I rangi (odpowiednik komandora) Władimir Bosy, dowódca jednostki wojskowej w Siewierodwińsku, która od lat. 50 zeszłego wieku testuje rakiety, w tym z głowicami nuklearnymi.
Sprzeczne wersje
30 sierpnia amerykański nadawca CNBC i Radio Swoboda przekazały, że do wybuchu na poligonie w obwodzie archangielskim doszło do eksplozji być może w czasie podnoszenia z dna Zatoki Dwińskiej pocisku nuklearnego, który spadł tam po wcześniejszych testach - z końca 2018 roku. Redakcja CNBC powoływała się na źródła w amerykańskim wywiadzie. Radio Swoboda przeanalizowało dane ze zdjęć satelitarnych i zeznania świadków.
Ustalenia CNBC i Radia Swoboda przeczą wersji oficjalnej, która mówi, że eksplozja nastąpiła w czasie testu rakiety napędzanej paliwem nuklearnym. Więcej szczegółów władze Rosji nie ujawniły. Media spekulowały, że na poligonie eksplodował silnik pocisku manewrującego o prędkości hiperdźwiękowej 9M730 Buriewiestnik, z rosyjskiego "zwiastujący burzę" (w sygnaturze NATO SSC-X-9 Skyfall). Wprowadzenie tego pocisku do uzbrojenia armii zapowiedział w marcu 2018 roku prezydent Władimir Putin.
Autor: tas/adso / Źródło: Biełomorkanał, Radio Swoboda, tvn24.pl