Rosyjska dziennikarka Marina Owsiannikowa została skazana zaocznie przez sąd w Moskwie na 8,5 roku więzienia. Kobieta zasłynęła, gdy trzy tygodnie po inwazji Rosji na Ukrainę pokazała w telewizji państwowej plakat z hasłami przeciwko wojnie i propagandzie.
Moskiewski sąd w środę wymierzył rosyjskiej dziennikarce, 45-letniej Marinie Owsiannikowej, karę 8,5 roku więzienia za "świadome rozpowszechnianie fałszywych informacji" na temat rosyjskich sił zbrojnych. Zakazano jej również angażowania się we wszelkie aktywności związane z mediami, w tym internetem, na okres czterech lat. Kobieta była sądzona zaocznie, ponieważ w zeszłym roku wraz z córką wyjechała z Rosji.
Rosyjska dziennikarka przeciwko wojnie w Ukrainie
Wyrok na Owsiannikową dotyczy wydarzeń z lipca 2022 roku. Kobieta zorganizowała wówczas jednoosobowy protest przed Kremlem z transparentem "Putin jest mordercą. Jego żołnierze są faszystami. 352 dzieci nie żyje. Ile jeszcze musi zginąć, byście przestali?". Za ten czyn została umieszczona w areszcie domowym, z którego uciekła na początku października zeszłego roku i od tamtego czasu nie wiadomo, gdzie przebywa. Według nieoficjalnych doniesień może mieszkać we Francji.
W opublikowanym we wtorek, czyli jeszcze przed wydaniem wyroku, oświadczeniu na Telegramie dziennikarka określiła postawiony jej zarzut mianem "absurdu". Przekazała, że nie przyznaje się do winy i nie wycofuje się ze swoich słów oraz że podjęła "bardzo trudną, ale jedyną słuszną moralnie decyzję", co skutkowało tym, że jest teraz zmuszona żyć na wygnaniu.
O Owsiannikowej świat usłyszał już w marcu 2022 roku. Wówczas, podczas nadawanego na żywo programu Wriemia na Kanale 1 rosyjskiej państwowej telewizji, stanęła w kadrze za prezenterką, trzymając w ręku plakat z hasłami przeciwko wojnie w Ukrainie i propagandzie. Za ten czyn została ukarana grzywną w wysokości 30 tysięcy rubli.
ZOBACZ TEŻ: Marina Owsiannikowa twierdzi, że chce tylko "głosić prawdę". Dlaczego tak trudno jej zaufać
Źródło: BBC, Moscow Times, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Christo Grozev/TWITTER