Trzy dni przed rosyjską inwazją na Ukrainę Władimir Putin zwołał ad hoc posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Jak miało się okazać kilka godzin później, chciał publicznie usłyszeć, czy najważniejsze osoby w państwie popierają, czy sprzeciwiają się uznaniu niepodległości separatystycznych Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL). Po kolei wywoływał do mikrofonu każdego stałego członka Rady, aby ten na forum przedstawił swój pogląd na sprawę. Andriej Pierciew z Carnegie Moscow napisał, że "sądząc po przemówieniach i zachowaniu większości obecnych, nie znali oni z góry wszystkich szczegółów, o których prezydent chciał pomówić, i byli zmuszeni do improwizacji. Dzięki transmisji telewizyjnej wydarzenie trafiło do szerokiej publiczności. Każdy mógł na własne oczy zobaczyć, jak zmienił się proces decyzyjny na szczycie rosyjskiej władzy". Okazało się bowiem, że prezydent Rosji nie oczekiwał kolegialnych konsultacji, gdzie on sam pełniłby funkcję primus inter pares, lecz zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa wyłącznie po to, aby usłyszeć to, co chciał usłyszeć - aby występujący publicznie potwierdzili jego wersję rzeczywistości.