"Reżim Kaddafiego przeszedł do historii"


Reżim Muammara Kaddafiego przeszedł do historii. W końcu przyszłość kraju znalazła się w rękach jego obywateli - powiedział przebywający na wakacjach Barack Obama. Prezydent USA dołączył tym samym do grona wszystkich najważniejszych światowych przywódców, którzy z zadowoleniem przyjęli wynik poniedziałkowych walk w stolicy Libii, Trypolisie. Powstańcy kontrolują już większość miasta.

Prezydent USA zaznaczył też, że "Stany Zjednoczone będą przyjacielem i partnerem Libijczyków w przyszłości". Obama zaapelował jednocześnie, by transformacja ustrojowa, którą powinien przeprowadzić nowy rząd była "pokojowa, sprawiedliwa". Jego zdaniem sprawiedliwości nie przyniosą Libijczykom akty odwetu, ani przemoc.

ŚLEDŹ RELACJĘ "MINUTA PO MINUCIE" Z WALK W LIBII

Prawa wszystkich Libijczyków muszą być respektowane. Prawdziwa sprawiedliwość nie wyniknie z akcji odwetowych i przemocy, tylko z pojednania i ze zbudowania Libii, która pozwoli wszystkim jej obywatelom samodzielnie określić swój los. Wzywamy do powszechnej zmiany władzy, która doprowadzi do demokracji w Libii. Libia obama wzywa

- Prawa wszystkich Libijczyków muszą być respektowane. Prawdziwa sprawiedliwość nie wyniknie z akcji odwetowych i przemocy, tylko z pojednania i ze zbudowania Libii, która pozwoli wszystkim jej obywatelom samodzielnie określić swój los - powiedział prezydent. - Wzywamy do powszechnej zmiany władzy, która doprowadzi do demokracji w Libii - dodał.

Zdaniem wielu komentatorów za oceanem, teraz nadchodzi nie tylko dla Libii, ale i Zachodu czas najbardziej wytężonej pracy. Ważne jest bowiem, by zadbać o rozwój tego arabskiego kraju bez popełniania dotychczasowych pomyłek, jak w Iraku czy Afganistanie.

Rząd USA jest od dawna w kontakcie z libijską Narodową Radą Libijską. To nie są ekstremiści. Chcielibyśmy, aby w Libii doszli do władzy ludzie przestrzegający praw człowieka i praw mniejszości, a naszych działań nie powinien paraliżować lęk tylko dlatego, że w Libii są fundamentaliści muzułmańscy. Libia usa analiza

Przede wszystkim już w najbliższych tygodniach może się okazać, że sytuacja będzie na tyle niestabilna, że Libijczycy sami zwrócą się o międzynarodową pomoc.

- Ogromnym wyzwaniem dla nas będzie dopilnowanie odpowiedniego przebiegu transformacji, bo po upadku Kaddafiego może zapanować chaos - twierdzi Michael O-Hanlon z waszyngtońskiego Brookings Institute. - Powinno się planować wysłanie tam sił pokojowych, być może pod kierownictwem NATO, ale koniecznie z udziałem wojsk krajów arabskich - stwierdził ekspert.

Unikać błędów z Iraku

Jego zdaniem, mimo innego scenariusza, niż w przypadku Iraku i Afganistanu, "pomaganie" wcale nie będzie o wiele prostsze, ale o to powinni zadbać też sami Libijczycy - Nowe władze Libii powinny wciągnąć do współpracy możliwie jak najwięcej zwolenników ustępującego reżimu. - W Iraku błędem była np. w pierwszej fazie okupacji eliminacja z życia politycznego wszystkich członków reżimowej partii Baas - dodał O'Hanlon.

NATO wyjedzie, "może być źle"

Podobnie komentuje sytuację w Libii ekspert waszyngtońskiego Center for American Progress, Larry Korb, były podsekretarz stanu w Pentagonie.

- To, co się teraz stanie w Libii, zależy od tego, czy społeczność międzynarodowa i NATO pozostaną tam zaangażowane. Jeżeli powiedzą: misja została wykonana, jedziemy do domu - może być źle. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo islamskiego fundamentalizmu. Potrzebne więc będą siły pokojowe, a także zaangażowanie dyplomatyczne w Libii. Myślę, że Libijczycy pozwolą na to, gdyż w końcu pomogliśmy im pokonać Kaddafiego - powiedział Korb.

Bardzo "zdroworozsądkowo" patrzy też na perspektywę współpracy były ambasador USA przy NATO, Kurt Volcker.

- Rząd USA jest od dawna w kontakcie z libijską Narodową Radą Libijską. To nie są ekstremiści. Chcielibyśmy, aby w Libii doszli do władzy ludzie przestrzegający praw człowieka i praw mniejszości, ale naszych działań nie powinien paraliżować lęk tylko dlatego, że w Libii są fundamentaliści muzułmańscy - powiedział były ambasador.

Źródło: reuters, pap