Sekretarz stanu USA Rex Tillerson zapewnił w środę, że nigdy nie rozważał rezygnacji ze stanowiska. Nie odniósł się jednak do doniesień telewizji NBC News, według których miał nazwać prezydenta "kretynem".
W ostatnich tygodniach w amerykańskich mediach regularnie pojawiały się doniesienia o rzekomym niezadowoleniu Tillersona, które miało być spowodowane polityką i retoryką Donalda Trumpa.
Podczas pobytu w Pekinie w ubiegłą sobotę amerykański szef dyplomacji ujawnił, że Stany Zjednoczone mają "aktywny, nieoficjalny kanał łączności z władzami Korei Północnej". Trump podkopał jednak jego wiarygodność stwierdzeniem, że jego zdaniem negocjacje z koreańskim dyktatorem są "gigantyczną stratą czasu".
Wcześniej media ujawniły też między innymi, że Tillerson ma odmienne od prezydenta Trumpa stanowisko w sprawie paryskiego porozumienie klimatycznego czy możliwości zerwania przez Stany Zjednoczone układu o zaniechaniu przez Iran prac nad bronią atomową.
"Nie zamierzam zajmować się błahostkami"
Telewizja NBC News poinformowała, że napięcie między prezydentem i szefem amerykańskiej dyplomacji stało się tak duże, iż potrzebna była interwencja wiceprezydenta Mike’a Pence’a i innych wysokich rangą urzędników, którzy latem mieli przekonywać Tillersona do zostania. Według dziennikarzy na spotkaniu z doradcami do spraw bezpieczeństwa i członkami rządu Tillerson miał nazwać swojego szefa "kretynem".
- Wiceprezydent nigdy nie namawiał mnie do pozostania na stanowisku, bo nigdy nie rozważałem rezygnacji - zapewnił na środowej konferencji prasowej Tillerson.
- Pozostanę na nim, dopóki prezydent będzie uważał, że jestem przydatny do osiągania założonych przez niego celów - podkreślił. Jak przekonywał, jest tak samo mocno oddany realizacji programu Trumpa jak wtedy, gdy przyjmował stanowisko.
Szef amerykańskiej dyplomacji nie ustosunkował się jednak bezpośrednio do doniesień NBC News.
- Nie zamierzam zajmować się błahostkami - powiedział w środę. - (Donald Trump) kocha swój kraj. Stawia Amerykę i Amerykanów na pierwszym miejscu. Jest inteligentny. Wymaga rezultatów i rozlicza osoby ze swojego otoczenia z tego, czy wykonały powierzone im zadania - tłumaczył.
Tillerson zapewnił, że nie rozmawiał w środę z prezydentem, gdyż ten znajduje się w drodze do Las Vegas, gdzie w niedzielę późnym wieczorem czasu lokalnego w strzelaninie zginęło co najmniej 59 osób.
Jak zauważa "Guardian", Trump najwyraźniej nie przegapił tej deklaracji lojalności swojego sekretarza stanu. Chwilę po jego konferencji prasowej napisał na Twitterze, że Tillerson i Pence "absolutnie zaprzeczyli" informacjom NBC News. Dodał, że stacja "powinna przeprosić Amerykę".
Już po oświadczeniu Tillersona także telewizja CNN poinformowała, powołując się na swoje źródła, że sekretarz stanu rzeczywiście nazwał prezydenta "kretynem".
Autor: kg/sk / Źródło: Reuters, Guardian, PAP