"Pisali, że nie mogą znaleźć rodziny, że płaczą". Relacja po strzelaninie na lotnisku

Zdjęcia z płyty lotniska przesłali Tabiszewskiemu jego znajomitwitter.com/MTabiszewski

- Dostałem smsy od znajomych, którzy byli w terminalu 2, którzy słyszeli strzały i uciekali na płytę lotniska, na którą zostali wszyscy wypuszczeni. Te smsy były dramatyczne - pisali, że nie mogą znaleźć rodziny, że płaczą - opowiadał Maciej Tabiszewski, lekarz reprezentacji Polski U21 i Legii Warszawa, który wylatywał w piątek z lotniska na Florydzie, gdzie miała miejsce strzelanina. Zginęło w niej pięć osób, a osiem zostało rannych.

Jak podało biuro szeryfa hrabstwa Broward. w wyniku strzelaniny na lotnisku Fort Lauderdale-Hollywood na Florydzie pięć osób zginęło, a osiem zostało rannych. Napastnik został schwytany.

"Pisali, że nie mogą znaleźć rodziny, że płaczą"

- Wylatywaliśmy z terminalu 3, czyli terminalu obok terminalu 2, na którym wszystko się wydarzyło - powiedział Tabiszewski w rozmowie z tvn24.pl. - Dostałem smsy od znajomych, którzy byli w terminalu 2, którzy słyszeli strzały i uciekali na płytę lotniska, na którą zostali wszyscy wypuszczeni. Te smsy były dramatyczne - pisali, że nie mogą znaleźć rodziny, że płaczą, że niektórzy zostali potratowani. Na początku nie wierzyłem, bo my nie słyszeliśmy żadnych strzałów, nic takiego do nas nie docierało, poza tym w samym samolocie nikt nic nie mówił - relacjonował lekarz. Jak stwierdził sądzi, że "dla zachowania spokoju i bezpieczeństwa w samolocie ludzie aż do wylądowania w Charlotte nic nie wiedzieli". - Poruszenie zaczęło się, kiedy ludzie odpalili telefony już na miejscu, w Północnej Karolinie - mówił.

"Widzieliśmy mnóstwo ludzi na płycie lotniska"

- Podczas samego startu wiedzieliśmy z żoną co się stało, więc jak patrzyliśmy przez okno to widzieliśmy mnóstwo ludzi na płycie lotniska. Wiedzieliśmy już wtedy, że naszym znajomym nic się nie stało oprócz potłuczeń i że znaleźli się wszyscy nawzajem - dodał.

Wyjaśnił, że siedzący obok niego pasażer zainteresował się tym, że intensywnie rozmawia z żoną i jest zdenerwowany, więc powiedział mu, co się stało. - Dalej nie przekazywaliśmy tej informacji, starałem się to zrobić na tyle cicho, żeby nie zrobić z tego problemu. Bardzo nam zależało, żeby wylecieć stamtąd - stwierdził Tabiszewski. Samolot, którym leciał Tabiszewski był opóźniony o 15 min. Od znajomych dostał zdjęcia z płyty lotniska, które zamieścił na swoim profilu na Twitterze.

Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska/tr / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/MTabiszewski