Relacja świadka: tonący chłopak dzwonił na 112. "Powiedzieli, by był grzeczny"

Dzieci, które przeżyły tragedię na jeziorze w Karelii, wróciły do Moskwy
Dzieci, które przeżyły tragedię na jeziorze w Karelii, wróciły do Moskwy
mchs.gov.ru
Dzieci, które przeżyły tragedię na jeziorze w Karelii, wróciły do Moskwy mchs.gov.ru

Czy tragedii na jeziorze w Karelii, gdzie 18 czerwca utonęło 14 dzieci, można było uniknąć? Nauczycielka jednej z moskiewskich szkół ujawniła, że do ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych dodzwonił się nastolatek, który poprosił ratowników o pomoc. Tamci jednak mieli zignorować sprawę. Urzędnicy resortu twierdzą, że to nieprawda.

Sprawę telefonu ujawniła nauczycielka moskiewskiej szkoły, Marina Niefiedowa. Jedna z jej uczennic wypoczywała w ośrodku Park-Hotel w Karelii. Feralnego dnia (w sobotę, 18 czerwca) była na łodzi, która w czasie burzy przewróciła się na jeziorze. Dziewczynka przeżyła tragedię. Później opowiedziała nauczycielce, że jeden z chłopaków z wycieczki zdołał dodzwonić się do służb ratowniczych i krzyknął do słuchawki, że toną dzieci.

"Żenia dodzwonił się do ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych (myślę, że pod numer 112). Krzyczał: toniemy i zaczął prosić o pomoc. Ratownicy mu jednak nie uwierzyli. Powiedzieli, by był grzeczny i odłożyli słuchawkę. Chłopak utonął" – napisała na Facebooku Marina Niefiedowa.

Nagrywane rozmowy

Wpis nauczycielki rozpowszechniły rosyjskie media. Rozmówca agencji Interfax (przedstawiony jako urzędnik ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych w Karelii) odpierał zarzuty. Powiedział, że w czasie zdarzenia żadne z dzieci nie dzwoniło pod numer 112. Mówił, że wszystkie rozmowy są nagrywane. I że pierwszy telefon w sprawie tragedii na jeziorze służby odebrały 19 czerwca, o godz.11.15 czasu moskiewskiego.

W sobotę 47 uczestników obozu wypoczynkowego i czworo instruktorów wypłynęli na jezioro na dwóch łodziach i tratwie. Zaskoczyła ich jednak burza. Jedna z łodzi się wywróciła. Utonęło 14 dzieci w wieku 12-14 lat. Niektóre z nich nie miały kamizelek ratunkowych. Jedną z ofiar jest instruktor, który miał zaledwie 17 lat.

Tuż po zdarzeniu rosyjskie służby zatrzymały dyrektorkę ośrodka wypoczynkowego Park-Hotel Siamoziero, Jelenę Reszetową, jej zastępcę Wadima Winogradowa oraz dwie instruktorki: Reginę Iwanową i Ludmiłę Wasiljewą. Pod ich opieką znajdowały się dzieci w chwili, kiedy doszło do tragedii.

Zamknięty ośrodek

Dziś rosyjskie media poinformowały o zatrzymaniu kolejnej osoby: szefa Służby ds. nadzoru w sferze ochrony konsumentów w Karelii Anatolija Kowałenki. Zdaniem śledczych, jego resort wielokrotnie otrzymywał informacje o licznych naruszeniach przepisów w ośrodku Park-Hotel Siamoziero, który organizował feralną wycieczkę. "Mimo to, Kowałenko i jego podwładni nie podjęli żadnych działań" – napisano w komunikacie Komitetu Śledczego.

Skargi do prokuratury pisali także rodzice dzieci, które wcześniej odpoczywały w tym miejscu. Narzekali na złe warunki w obozie.

Ośrodek wypoczynkowy Park-Hotel Siamoziero został zamknięty. Gdy doszło do tragedii na jeziorze, przebywało w nim 160 dzieci. Wszystkie zostały przewiezione do Moskwy.

Autor: tas//gak / Źródło: newsru.com, Interfax