Władimir Putin wyraził przekonanie, że zamach w Bostonie skłoni Rosję, USA i inne państwa do połączenia wysiłków w walce z terroryzmem. Jednocześnie odniósł się do amerykańskiej dyskusji o tym, jak sądzić Dżochara Carnajewa i wypomniał USA, że nie traktują rebeliantów z Kaukazu Północnego tak samo, jak innych islamskich terrorystów.
Putin: Boston pokazał, że to my mamy rację
Prezydent przypomniał, że Rosja sama jest ofiarą międzynarodowego terroryzmu. Wyznał przy tym, że zawsze go irytowało, gdy "zachodni partnerzy i media terrorystów, którzy popełniali barbarzyńskie, krwawe zbrodnie w Rosji, nazywali powstańcami, a nigdy - terrorystami". - Niekiedy terrorystom udzielali pomocy - finansowej, informacyjnej i politycznej. Czasem bezpośrednio, czasem - pośrednio - dodał.
Prezydent oznajmił, iż Rosja "zawsze mówiła, że terroryzm jest wspólnym zagrożeniem; że potrzebna jest współpraca, a nie deklaracje". - Tragedia w Bostonie potwierdziła słuszność naszej tezy - wskazał. Putin skrytykował tych polityków amerykańskich, którzy proponują, by sprawca zamachu w Bostonie Dżochar Carnajew był sądzony jako jeniec wojenny. - To jakieś brednie. Czy tam znów wybuchła wojna domowa między Północą i Południem? - zapytał. W zamachu bombowym na mecie maratonu w Bostonie 15 kwietnia zginęły trzy osoby, a ponad 200 zostało rannych. O jego przeprowadzenie oskarżono mieszkających w USA czeczeńskich braci Tamerlana i Dżochara Carnajewów. Pierwszy został zabity podczas pościgu policyjnego. Drugiego schwytano.
Autor: //gak/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru