Media w Estonii sprzeciwiają się żądaniom władz i protestują przeciw projektowi ustawy nakazującej im ujawnianie poufnych źródeł. W ramach protestu gazety ukazały się z pustymi pierwszymi stronami. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".
- Gazety przeceniają swe znaczenie. Mają dziś puste pierwsze strony i co? Nic się nie stało - mówi szef MSW.
Jak donosi, "Gazeta Wyborcza" na pierwszej stronie największego estońskiego dziennika "Postimees" oraz dwóch innych gazet ukazał się jedynie tekst: "To przyszłość estońskiej prasy, jeśli nasz parlament przyjmie nową ustawę o mediach. Pozwoli ona na uwięzienie dziennikarzy śledczych, którzy zgodnie z etyką swego zawodu będą chronić swoje źródła".
Trzy inne dzienniki komunikat o identycznej treści umieściły w środku swych wczorajszych wydań.
Mimo protestu centroprawicowy rząd Andrusa Ansipa nie zareagował i nie zamierza zmieniać projektu ustawy.
"Nie zmienimy zdania"
- To w pełni europejski projekt ustawy! - przekonywał premier Ansip. Jednak wbrew jego twierdzeniom Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu opowiedział się niedawno za bardzo szeroką ochroną źródeł dziennikarskich i jeśli nawet estońska ustawa zastanie przyjęta przez parlament, to na pewno zostanie zaskarżona do Strasburga.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Postimees