Były prezydent USA przyleciał w czwartek do Phenianu z misją uwolnienia Amerykanina więzionego od stycznia przez Koreę Północną. Z przywódcą Korei Kim Dzong Ilem może się jednak nie spotkać, bo ten, także w czwartek, pociągiem specjalnym udał się do Chin.
Carter będzie zabiegał o zwolnienie pochodzącego z Bostonu Aijalona Gomesa, który został skazany na 8 lat ciężkich robót za nielegalne przekroczenie granicy Korei Północnej z terytorium Chin.
Polityka nieoficjalna
Analitycy wskazują, że znaczenie misji Cartera, podobnie jak ubiegłorocznej wizyty innego byłego prezydenta Billa Clintona, wykracza poza jej oficjalny cel. Stanowi ona bowiem także okazję do nieoficjalnej dyplomacji między Stanami Zjednoczonymi i Koreą Północną.
Władze północnokoreańskie obiecały zwolnić Gomesa pod warunkiem złożenia wizyty przez Cartera. Oficjalnie Waszyngton i Phenian nie utrzymują stosunków dyplomatycznych.
Po torach po sukcesję dla syna?
Nie wiadomo jednak, z kim spotka się Carter. Północnokoreańsie media podały bowiem, że przywódca komunistycznego kraju Kim Dzong Il udał się w czwartek pociągiem specjalnym z wizytą do Chin. Towarzyszy mu też syn Kim Dzong Un uważany przez analityków za jego następcę.
- Próbujemy ustalić cel i motyw tej wizyty - oświadczył agencji Jonhap anonimowy przedstawiciel władz Korei Południowej. Przedstawiciele chińskiego MSZ nie skomentowali tych informacji, a kolei rzecznik południowokoreańskiego MSZ odmówił komentarzy.
Jest to już druga w tym roku podróż Kim Dzong Ila do Chin. W maju złożył on pięciodniową wizytę w tym kraju, podczas której spotkał się ze swoim chińskim odpowiednikiem Hu Jintao.
Od dłuższego czasu krążą uporczywe pogłoski, że stan zdrowia Kim Dzong Ila jest zły i że podejmuje on intensywne działania aby zapewnić swojemu synowi sukcesję.
Źródło: PAP