Służby ratunkowe kończą przeszukiwanie gruzowizka po zawaleniu się budynku fabryki w Bangladeszu. Nie ma już szans na znalezienie żywych osób. W katastrofie budowlanej zginęło 1127 osób.
- Ratownicy dokopali się już do piwnic budynku, gdzie szanse na znalezienie ciał są bardzo nieiwielkie - powiedział rzecznik służb ratowniczych Tazul Islam. Jak dodał, nie ma już nadziei na odnalezienie żywych.
W piątek, 17 dni po zawaleniu się budynku, pod gruzami odnaleziono żywą, 19-letnią kobietę. Jest wycieńczona, ale nie odniosła żadnych obrażeń.
We wtorek na teren fabryki wjedzie ciężki sprzęt i rozpocznie się usuwanie gruzowiska.
Fabryki na cenzurowanym
W budynku pracowało ponad 3,5 tys. osób. Poza pięcioma fabrykami produkującymi odzież dla zachodnich odbiorców, znajdowały się w nim także sklepy i bank.
Władze twierdzą, że właściciel budynku nielegalnie dobudował trzy piętra i zezwolił na zainstalowanie w pomieszczeniach produkcyjnych ciężkiego sprzętu oraz generatorów. Według prowadzących śledztwo przyczyną zawalenia się budowli były właśnie wibracje wielkich generatorów oraz niska jakość wykonania. Aresztowano właściciela budynku i kilka innych osób, w tym właścicieli fabryk. Zanim doszło do katastrofy robotnicy na próżno sygnalizowali, że w starzejącym się budynku widać pęknięcia. W środę władze Bangladeszu poinformowały, że ze względów bezpieczeństwa po katastrofie z 24 kwietnia zamknęły w sumie 18 fabryk odzieżowych w kraju. Bangladesz jest jednym z największych światowych eksporterów odzieży. Eksport, głównie do USA i Europy, przyniósł krajowi w 2011 roku ok. 20 miliardów dolarów
Autor: jk//gak / Źródło: reuters, pap