Do incydentu doszło w piątek po południu w Angers na zachodzie Francji. Jeden z uczestników protestu, 45-letni mężczyzna, twierdził, że ma przy sobie materiały wybuchowe i groził ich detonacją w myjni samochodowej znajdującej się przy centrum handlowym Espace Anjou.
Realne ryzyko zagrożenia
Protestujący we Francji przeciw podwyżkom zorganizowali tam jedną ze swoich blokad. Po kilku godzinach negocjacji, w piątek późnym wieczorem, mężczyzna oddał się w ręce policji.
Jak poinformował przedstawiciel lokalnych władz, granat, którym groził mężczyzna, nie był atrapą i istniało realne ryzyko dla zgromadzonych w pobliżu osób.
Ruch "żółtych kamizelek" odciął się od mężczyzny z granatem.
280 tysięcy protestujących
Na sobotę ruch "żółtych kamizelek" zwołał kolejne protesty przeciw podwyżkom. Władze spodziewają się, że do samego Paryża przyjedzie około 30 tysięcy demonstrantów.
W związku z tym zmobilizowano dodatkowe trzy tysiące policjantów. Protesty będą się jednak odbywać w całej Francji. W ubiegły weekend prowadzone były one w ponad 2 tys.miejsc, a wzięło w nich udział 280 tysięcy osób.
Jak podało ministerstwo spraw wewnętrznych, śmierć poniosły dwie osoby, a ponad 600 doznało obrażenia. Aresztowano co najmniej 50 osób, choć w większość protestów przebiegała spokojnie.
Protest we Francji
Przyczyną protestów jest zapowiedziana przez administrację prezydenta Emmanuela Macrona kolejna podwyżka akcyzy na paliwa, w tym zwłaszcza na olej napędowy. Jak informuje Agence France Presse, w ciągu ostatnich 12 miesięcy jego cena we Francji wzrosła o 23 procent, do około 1,51 euro za litr, co jest najwyższym poziomem od początku XXI wieku.
Częściową przyczyną tego wzrostu jest podniesienie podatków - w tym roku zwiększyły się one o 3,9 eurocentów za litr benzyny i 7,6 eurocentów za litr paliwa typu diesel, zaś od 1 stycznia mają one zostać podniesione odpowiednio o 2,9 oraz 6,5 eurocentów za litr.Władze chcą w ten sposób skłonić kierowców do wymiany bardziej szkodliwych dla środowiska samochodów z silnikami diesla, które we Francji są dość rozpowszechnione. Dla wielu mieszkańców małych miast i wsi - skąd głównie wywodzą się uczestnicy ruchu "żółtych kamizelek" - jest to jednak zbyt kosztowne.
Autor: akr//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/Baptiste PROVOOST