Policjanci ze związku zawodowego w Champigny-sur-Marne i innych miastach Francji protestowali we wtorek przeciwko pobiciu dwojga funkcjonariuszy w imigranckiej dzielnicy na południowo-wschodnich przedmieściach Paryża, domagając się kary dla sprawców.
Policyjni związkowcy przed merostwem w Champigny-sur-Marne mieli ze sobą hasła: "Żądamy surowszych kar dla sprawców ataków na policjantów!", "Muszą iść za kratki!".
"Nic się nie zmienia!"
Jak podaje portal europe1, na apel związkowców protesty odbyły się też w innych miejscowościach: w Lille, Tuluzie i Bordeaux oraz Saint-Etienne i Grenoble.
Według policjantów sprawcy pobić funkcjonariuszy prawie nigdy nie idą do więzienia, chyba że funkcjonariusz został zabity. - Nic się nie zmienia - twierdzi Frederic Lagache ze związku zawodowego Alliance. - Za każdym razem, kiedy pojawią się przypadki nagłośnione w mediach, słyszymy to samo od wszystkich prezydentów, którzy obiecują twarde sankcje. Ale nic się nie zmienia! - dodał.
Kilkunastu funkcjonariuszy rannych
W Champigny-sur-Marne w noc sylwestrową agresywny tłum brutalnie pobił dwoje francuskich policjantów usiłujących interweniować, gdy kilka osób próbowało wtargnąć na prywatne przyjęcie. W wyniku starć policjantka ma obrażenia twarzy, a jej kolega złamany nos. Film z zajścia, opublikowany w mediach społecznościowych, wywołał falę oburzenia.
Prezydent Emmanuel Macron potępił na Twitterze incydent, określając go jako "tchórzliwy, kryminalny lincz". Zapewnił, że winni zostaną odnalezieni i ukarani. We wtorek ponownie zdarzenie w Champigny potępił szef francuskiego MSW Gerard Collomb.
W sumie według francuskiego MSW we Francji w nocy z niedzieli na poniedziałek zostało rannych ośmiu policjantów oraz trzech wojskowych i czterech żandarmów, spalono ponad tysiąc pojazdów, a aresztowano ponad 500 osób. Do zapewnienia spokoju w ostatni dzień roku zmobilizowano około 140 tysięcy funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
Autor: mnd//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: ENEX