W ruch poszły armatki wodne, granaty hukowe i pałki. Brutalne starcia z milicją w Mińsku

Źródło:
PAP, tvn24.pl, Reuters

Milicja użyła w niedzielę armatek wodnych i granatów hukowych, by rozpędzić demonstrantów w centrum Mińska - poinformowała rosyjska agencja TASS. Jak podaje centrum praw człowieka "Wiasna", zatrzymano ponad 250 osób. W starciach z funkcjonariuszami rannych zostało kilka osób.

W niedzielę w Mińsku przeciwnicy Alaksandra Łukaszenki ponownie wyszli na ulice, w proteście przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim. Radio Swaboda informowało o kilku tysiącach osób. Do protestów doszło też w innych miastach kraju, m.in. w Baranowiczach, Grodnie, Witebsku i Lidzie.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Protesty na Białorusi odbywają się od wyborów prezydenckich 9 sierpnia, w których według Centralnej Komisji Wyborczej Łukaszenka zdobył ponad 80 procent głosów. To już dziewiąta niedziela antyrządowych manifestacji w tym kraju.

Brutalne starcia z milicją

W trakcie manifestacji w białoruskiej stolicy doszło do starć z milicją w okolicach obelisku Mińsk-Miasto Bohater. Służby użyły armatek wodnych i granatów hukowych, by rozpędzić demonstrantów. Białoruskie media zamieściły też zdjęcia przedstawiające rozbłysk przypominający wybuch. Protestujących bito pałkami.

Według portalu TUT.by co najmniej kilka osób ubranych po cywilnemu odniosło obrażenia. Radio Swaboda opublikowało zdjęcia przedstawiające mężczyzn z zakrwawionymi głowami i leżących na ziemi zatrzymanych w kajdankach.

Jak podało centrum praw człowieka "Wiasna" w różnych miastach Białorusi zatrzymano już ponad 250 osób, w tym wiele w Mińsku. Wśród zatrzymanych był m.in. mężczyzna, który śpiewał z gitarą piosenkę Jacka Kaczmarskiego "Mury" w tłumaczeniu na białoruski. Do zatrzymań doszło również w wielu innych miastach, m.in. w Mohylewie, w Bobrujsku, w Homlu i w Dokszycach.

"Mińsk jest sparaliżowany. Armia i milicja zablokowały główne ulice. Stacje metra w centrum miasta są zamknięte. Wielu osobom nie udało się z tego powodu dołączyć do manifestacji. Raz jeszcze - protest jest całkowicie pokojowy" - relacjonuje na Twitterze białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka. Zamieścił także nagranie, które przedstawia, jak brutalnie funkcjonariusze OMON-u obchodzą się z protestującymi.

Zatrzymania dziennikarzy

W czasie niedzielnych akcji protestacyjnych w różnych miastach Białorusi zatrzymano łącznie ponad 40 dziennikarzy. Niektórzy z nich zostali już zwolnieni. Centrum praw człowieka "Wiasna" poinformowało, że wśród zatrzymanych byli reporterzy rosyjscy oraz białoruscy – zarówno mediów niezależnych, jak i państwowych.

Wcześniej rzeczniczka mińskiej milicji Natalla Hanusiewicz potwierdziła agencji Interfax-Zapad zatrzymanie grupy dziennikarzy w Mińsku, dodając, że przewieziono ich do komisariatu w celu sprawdzenia dokumentów.

Rosyjska agencja TASS informowała wcześniej o zatrzymaniu, a następnie zwolnieniu czworga jej dziennikarzy.

Tymczasem agencja Interfax-Zapad podała, że części dziennikarzy po sprawdzeniu dokumentów nie zwolniono. - Pozwolili nam wyjść na ulicę zapalić, więc tu stoimy i oddychamy świeżym powietrzem. Na pytanie, jak długo będą nas tu trzymać, funkcjonariusz milicji odparł: "Czekamy". Nie powiedział na co: na rozkaz czy coś innego – relacjonował jeden z dziennikarzy.

Według relacji białoruskich mediów wśród zatrzymanych byli dziennikarze agencji BiełaPAN, pisma "Nowy Czas", portali TUT.by i Onliner, a także państwowej agencji informacyjnej BiełTA. Według naocznych świadków funkcjonariusze podeszli do dziennikarzy i bez tłumaczenia zaczęli ich wprowadzać do autobusu.

Internet przywrócony, stacje znów otwarte

Tymczasem białoruski operator mobilnego internetu A1 poinformował na Twitterze, że dostęp do jego usług został już przywrócony w pełnym zakresie. Wcześniej przez kilka godzin prędkość mobilnego internetu w Mińsku była ograniczona – według operatora na żądanie państwowych organów. W stolicy otwarto również wszystkie stacje metra zamknięte na czas protestów.

PAP/Maciej Zieliński

Prokurator: trzy tysiące kar administracyjnych od początku protestów

Miński prokurator Aleh Łauruchin poinformował w niedzielę, że około 3 tysiące osób zostało ukaranych administracyjnie w Mińsku od początku protestów, które wybuchły po wyborach prezydenckich 9 sierpnia. Jak dodał, około dwóm trzecich z nich otrzymało karę aresztu, a pozostali grzywny z artykułu o zgromadzeniach.

Prokurator ostrzegł, że w przypadku "większego zagrożenia publicznego" uczestnicy masowych zamieszek mogą także odpowiadać karnie i obecnie organy śledcze Mińska rozpatrują około 250 spraw karnych związanych z udziałem w masowych zamieszkach oraz stawianiem oporu funkcjonariuszom milicji i grożeniem im przemocą. Sprawami tymi objętych jest w sumie 275 osób, a wysokość wyrządzonych szkód wyniosła około 260 tysięcy rubli białoruskich (około 381 tysięcy zł) - dodał.

Autorka/Autor:momo, kab

Źródło: PAP, tvn24.pl, Reuters