Protesty kobiet w Kabulu. Media: talibowie użyli gazu łzawiącego i paralizatorów

Źródło:
BBC, CNN

Grupa afgańskich kobiet w sobotę po raz kolejny wyszła na ulice Kabulu, domagając się równych praw i możliwości uczestniczenia w rządzie tworzonym przez talibów. Demonstracja została rozbita, a wobec pokojowo nastawionych uczestniczek protestu użyto gazu łzawiącego.

Nagranie udostępnione przez afgańską stację informacyjną Tolo News pokazało grupę protestujących kobiet konfrontujących się z talibami. Jeden z nich wykrzykiwał przez megafon, że "postulaty zostaną przekazane starszyźnie". Jak informuje stacja, potem na nagraniu słychać krzyki kobiet i pytania: "dlaczego nas bijecie?". Doniesienia Tolo News przekazały media światowe, w tym amerykańska telewizja CNN i brytyjski nadawca BBC.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

Kiedy w czasie sobotniego protestu kobiety zamierzały przejść do pałacu prezydenckiego, talibowie użyli gazu łzawiącego.

- Zamierzałyśmy wziąć udział w proteście, odbywającym się w pobliżu dawnych urzędów państwowych. Ale zanim tam dotarłyśmy, talibowie użyli wobec kobiet elektrycznych paralizatorów i gazu łzawiącego. Bili je także po głowie magazynkami. Niektóre z nich krwawiły - opowiedziała agencji Reutera Soraya, była urzędniczka.

"Nagranie z afgańską aktywistką Narjis Sadat z krwawiącą głową zostało szeroko rozpowszechnione w mediach społecznościowych, a w komentarzach podkreślano, że została pobita podczas protestu" - podała CNN.

Talibski urzędnik o "próbie spowodowania problemów"

Amerykańska stacja przekazała również, że przedstawiciele talibów "odrzucają" udostępniane w internecie nagrania, świadczące o użyciu przemocy wobec kobiet. Przytoczyła wypowiedź szefa komisji kultury Muhammada Jalala, który oznajmił, że demonstracje są "celową próbą spowodowania problemów". Jalal miał stwierdzić, że "ci ludzie nie reprezentują nawet 0,1 procent Afganistanu".

"Co z liczbą kobiet? 20 czy 30? Większość kobiet jest zadowolona. CNN chce, aby Amerykanie ponownie zaatakowali Afganistan, ale myślę, że nigdy nie popełnią tego błędu. Porażka biliona dolarów, jak to nazywają" - podał na Twitterze Jalal, odnosząc się do publikacji stacji amerykańskiej dotyczącej manifestacji Afganek. CNN przypomniała, że "w odważnym publicznym sprzeciwie wobec rządów grupy talibów, aktywistki zorganizowały w ciągu ostatniego tygodnia co najmniej trzy niewielkie demonstracje w całym kraju".

Poprzednie demonstracje kobiet odbyły się w piątek w Kabulu, a także w środę w Heracie. Domagały się dostępu do edukacji, prawa powrotu do pracy, a także udziału w tworzonym przez talibów rządzie. Jedna z afgańskich aktywistek powiedziała CNN, że ​​nie wzięła udziału w demonstracji w Heracie z powodu bezpośredniego zagrożenia. Rozmawiała pod warunkiem zachowania anonimowości, obawiając się, że nawet wyrażenie zainteresowania protestem może ją narazić na odwet.

Protest "wymknął się spod kontroli"

Według doniesień Tolo News talibowie mieli przyznać, że sobotni protest kobiet "wymknął się spod kontroli".

Talibowie ogłosili wcześniej, że kobiety mogą zasiadać w rządzie, ale nie mogą piastować stanowisk ministerialnych.

Wiele kobiet obawia się powrotu do sposobu, w jaki były traktowane, gdy talibowie rządzili w latach 1996-2001. Kobiety były zmuszane do zakrywania twarzy, a za drobne wykroczenia wymierzano surowe kary. - Dwadzieścia pięć lat temu, kiedy przybyli talibowie, nie pozwolili mi chodzić do szkoły – mówiła Tolo News dziennikarka Azita Nazimi, uczestnicząca w sobotnim proteście w Kabulu. - Po pięciu latach ich rządów studiowałam i ciężko pracowałam. W trosce o naszą lepszą przyszłość nie pozwolimy, aby stało się inaczej - dodała.

Rządzący w talach 1996-2001 talibowie narzucili radykalną formę szariatu (prawa islamskiego). Afgańskie kobiety nie miały wówczas prawa do pracy i edukacji, a obowiązek noszenia przez nie zakrywających całą twarz burek były stanowczo egzekwowane.

PAP

Autorka/Autor:tas/kab

Źródło: BBC, CNN