"Lawina", "Burza nad Pałacem Elizejskim", "Prezydent w oku cyklonu" - tak środowa prasa francuska komentuje aferę o rzekomych korupcyjnych powiązaniach prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego z najbogatszą Francuzką Liliane Bettencourt. Według mediów fala oskarżeń pod adresem rządu i prezydenta może zachwiać obecną władzą.
Od trzech tygodni we francuskich mediach toczy się gorąca dyskusja na temat tzw. afery Bettencourt, od nazwiska Liliane Bettencourt - najbogatszej Francuzki, córki założyciela koncernu kosmetycznego L'Oreal.
Od trzech tygodni, głos mają oskarżyciele. (...) Jeśli Nicolas Sarkozy chce uniknąć kryzysu zaufania, musi przemówić i obronić się przed atakami. "Le Figaro"
Sprawa dotyczy posądzenia prominentnych polityków prawicy - obecnego ministra pracy Erica Woertha oraz samego prezydenta Sarkozy'ego - o korupcyjne powiązania z miliarderką. Sami oskarżeni stanowczo dementują zarzuty.
Prokuratura postanowiła wszcząć śledztwo w sprawie podejrzeń, iż Bettencourt popełniła oszustwa podatkowe, a jednym z podejrzanych o współudział ma być sam Woerth i jego żona Florence.
Oko cyklonu
Media różnych orientacji - od prawicy do lewicy - apelują do szefa państwa, by złożył publicznie obszerne wyjaśnienia w tej sprawie. Podkreśla się, że jak na razie nie przedstawiono materialnych dowodów na potwierdzenie ciężkich zarzutów.
"Le Parisien" zamieszcza na pierwszej stronie zdjęcie prezydenta zasłaniającego twarz w geście bezsilności.
Musi przemówić
"Od trzech tygodni, głos mają oskarżyciele. (...) Jeśli Nicolas Sarkozy chce uniknąć kryzysu zaufania, musi przemówić i obronić się przed atakami" - pisze komentator centroprawicowego "Le Figaro".
"Tak jak jej drużyna piłkarska (na ostatnim mundialu), Francja żegluje bez kapitana" - twierdzi z kolei dziennik ekonomiczny "La Tribune" i dodaje: "aby ten kryzys autorytetu nie przerodził się w kryzys władzy, ludzie oczekują słów i czynów prezydenta".
Lewicowy dziennik "Liberation" zauważa, że przy okazji tej sprawy pojawia się pytanie o niejasne powiązania finansowe francuskich partii politycznych, w tym wypadku prawicowych, ze środowiskami biznesu i finansów.
Wsparła Sarkozy'egp gotówką
We wtorek w aferze Bettencourt pojawił się nowy wątek. Claire Thibout, była księgowa miliarderki, powiedziała w wywiadzie dla portalu Mediapart, że Bettencourt w 2007 roku wsparła potajemnie kampanię wyborczą obecnego prezydenta Sarkozy'ego kwotą 150 tys. euro w gotówce. Pośrednikiem w tej transakcji miał być minister Woerth, wówczas skarbnik centroprawicowej partii Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP).
Według Mediapart, Thibout pracowała przez kilkanaście lat, aż do 2008 roku, dla miliarderki i dla jej nieżyjącego już męża, Andre Bettencourta. Była księgowa utrzymuje, że państwo Bettencourt w okresie jej zatrudnienia regularnie finansowali działalność polityczną czołowych osobistości francuskiej prawicy, w tym obecnego szefa państwa. Często ogromne kwoty miały być, według tego źródła, przekazywane zwykle w gotówce - w kopertach.
Minister oburzony
Minister Woerth stanowczo temu zaprzecza. Powiedział, że jest "oburzony" tymi oskarżeniami i podkreślił, że "nigdy jako polityk nie otrzymał nielegalnie nawet jednego euro". W opinii Woertha, cała afera jest "intrygą" jego przeciwników politycznych, którzy chcą mu udaremnić przeprowadzenie kontrowersyjnej reformy emerytur.
Z kolei prezydent Sarkozy określił zarzuty Claire Thibout, jako "kalumnie bez żadnego związku z rzeczywistością, których jedynym celem jest obrzucenie błotem".
Źródło: PAP, BBC