Już prawie miesiąc trwa największa od dekady powódź w Tajlandii. Wiele terenów wciąż pozostaje pod wodą. Władze obiecują pomoc i wypłaty rekompensat najbardziej potrzebującym rodzinom.
Jak informują władze, armia ma zrzucać z helikopterów najpotrzebniejsze rzeczy. Wodę, żywność i kamizelki ratunkowe. - Pomagać zaczniemy od dzisiaj i do wieczora, powinniśmy dotrzeć do wszystkich potrzebujących – powiedział reporterom premier Abhisit Vejjajiv.
Rząd w poniedziałek postanowił wypłacić 5 tys. bacht, czyli około 168 dolarów, każdej z ponad 600 tys. rodzin dotkniętych przez powódź.
Mieszkańcy pozostają w domach
Bo jak dotąd pomoc nie dotarła do wszystkich potrzebujących. - Jeśli woda się nie cofnie w ciągu najbliższych dni, zacznie nam brakować wody i jedzenia – mówi Chanda Paipiboon, 48-letni właściciel sklepu w mieście Hat Yai.
Władze tej miejscowości informują, że woda cofnęła się z wielu kwartałów, ale wciąż 40 proc. miasta jest zalane. Poziom wody w niektórych miejscach osiąga poziom 3 metrów. Tu nie ma danych o ofiarach śmiertelnych, lub rannych w mieście.
W sumie w trwającej od 10 października powodzi ucierpiało około 3,7 mln. ludzi, a zginęło 107 osób.
Uwięzieni turyści
Utrudniona jest komunikacja, w tym ruch turystyczny. Transport właściwie nie funkcjonuje.
Lotniska są zamknięte, a z powodu rzęsistych ulew odwołano też promy. Poziom wielu rzek, tak jak i morza, jest podwyższony. Silne prądy uniemożliwiają żeglugę.
Zamarł miejscowy przemysł.
Źródło: Reuters