Dowódca wojsk NATO w Afganistanie gen. Daivd McKiernan powiedział w środę, że potrzebuje wzmocnienia swoich sił "tak szybko, jak to tylko możliwe". Posiłki są potrzebne, bo coraz więcej bojowników przekracza granicę z Pakistanem i dołącza się do sił wrogich międzynarodowej koalicji.
- To znaczący wzrost w porównaniu do tego, co obserwowaliśmy w zeszłym roku - powiedział McKiernan w Pentagonie. - W tej chwili stawiamy czoła poważnemu zagrożeniu. Szczególnie na wschodzie, gdzie mamy dywizję amerykańską - wyjaśnił i dodał, że dodatkowe siły są koniecznością.
Dotyczy to, sprecyzował generał, zarówno żołnierzy w polu, jak i wsparcia w postaci "helikopterów, zwiększonych danych wywiadowczych, logistyki, transportu i tak dalej".
Będą posiłki, ale małe
Niewiele ponad tydzień temu sekretarz obrony USA Robert Gates zapowiedział, że batalion piechoty morskiej poleci do Afganistanu w listopadzie, zaś dodatkowa brygada w styczniu. Jednak do lata 2009 roku nie należy spodziewać się nowych oddziałów.
To znacznie mniej, niż życzyłby sobie McKiernan. Generał chciałby widzieć pod swoim dowództwem 4 nowe brygady, czyli 12 tysięcy żołnierzy więcej niż przybędzie na początku przyszłego roku do Afganistanu.
Pakistan może pomóc?
McKiernan, który w tym roku przejął dowództwo wojsk NATO w Afgastanie, powiedział, że jest "ostrożnym optymistą" jeśli chodzi o pozytywny wpływ pakistańskich akcji przeciwko talibom na pograniczu. Zaznaczył, że jest jednak zbyt wcześnie, żeby ocenić, będzie to miało wpływ na rosnącą aktywność bojowników w Afganistanie.
- Przyglądamy się temu bardzo uważnie by dostrzec, czy jest jakiś związek przyczynowo-skutkowy między siłą bojowników po agańskiej stronie (a działaniami Islamabadu - red.) - powiedział McKiernan.
Źródło: CNN, IAR