Zakończono wtorkowe poszukiwania dwóch polskich alpinistów, którzy zaginęli na najwyższym szczycie Austrii Grossglockner. Niestety, bez rezultatu. Ciało jednego z alpinistów, który towarzyszył zagubionej dwójce w wyprawie, zostało znalezione już w niedzielę wieczorem.
We wtorek po poprawie pogody w kierunku szczytu wyruszyły dwie czteroosobowe piesze grupy ratowników. Mimo złej pogody wykonano również dwa loty śmigłowcem, ale w ich trakcie nie dostrzeżono żadnych śladów. Ratownicy mają nadzieję, że widoczność poprawi się i będzie można z powietrza namierzyć telefony komórkowe poszukiwanych Polaków. Kolejne loty mają się odbyć w środę.
Ponieważ około godziny 18 w rejonie Kleinglocknera prędkość wiatru znacznie spadła, a widoczność jest mimo nocnych ciemności dobra, zamierza się jeszcze we wtorek podjąć próbę odtransportowania śmigłowcem zwłok odnalezionego w niedzielę polskiego alpinisty. Przybyli pieszo na Adlersruhe ratownicy pozostaną tam na noc i w środę wznowią poszukiwania zaginionych.
Zatarte ślady
- Niestety intensywne opady śniegu trwające od kilku dni w okolicy Grossglocknera mogły zatrzeć ślady i zasypać samych zaginionych. Po trzech nocach spędzonych w górach szanse na odnalezienie alpinistów maleją z każdą chwilą - mówił wcześniej Marcin Jakubowski z polskiej ambasady w Austrii.
Śmierć alpinisty
W niedzielę w rejonie szczytu Kleinglockner (3770 m), stanowiącego przedwierzchołek Grossglocknera, znaleziono zwłoki 53-letniego Polaka Manfreda T., który mógł zamarznąć. Wraz ze swymi dwoma synami oraz dwoma przyjaciółmi wyruszył on w sobotę mimo niekorzystnej prognozy pogody trasą przez schronisko Stuedlhuette (2801 m) na Grossglockner.
Przybyła z regionu tatrzańskiego polska grupa dysponowała doświadczeniem alpejskim, niektórzy jej członkowie mieli za sobą wejście na Grossglockner. Byli też dobrze wyposażeni w sprzęt.
Źródło: TVN24, PAP