Porywacze Polaków w Nigerii ujawnili się

Aktualizacja:

Sześciu obcokrajowców - w tym dwóch Polaków - zostało uprowadzonych w piątek z pokładu statku, należącego do włoskiego koncernu naftowego. Dziś organizacja MEND, walcząca o niepodległość Delty Nigru, przyznała się do porwania.

Z podawanych na miejscu informacji wynika, że wśród porwanych są Polacy, Filipińczycy i Nigeryjczycy, a także - być może - robotnicy z Indii. Bezpośrednio po wydarzeniu ENI poinformował o wstrzymaniu wydobycia.

TVN24 udało się połączyć z pracownikiem włoskiego koncernu, kolegą porwanych - Markiem Imrothem. - O 6 rano [w piątek] liczna grupa uzbrojonych Nigeryjczyków zaatakowała nasz statek. Z broni maszynowej ostrzelano nadbudówkę i centrum sterowania systemem wydobywczym - powiedział opowiadał Imroth.

- Po usłyszeniu wiadomości o porwaniu Polaków zadzwoniłem na statek. Rozmawiałem ze starszym mechanikiem Sebastianem Klepkowskim - relacjonował. - Był to już trzeci atak na nasz statek w ostatnim roku, ale pierwszy raz tak brutalny. Statek został kompletnie obrabowany, a jeden z Nigeryjczyków zatrudniony na statku został postrzelony w nogę. To są zwykli złodzieje, którzy przyszli obrabować statek - mówi Imroth. Jak twierdzi, porywacze z kabin wynieśli wszystko co się dało.

- Dopiero po zdemolowaniu statku porwali sześciu moich kolegów. Na razie nie mam o nich żadnych wiadomości. Nie wiadomo też czego żądają porywacze - dodaje. Jednocześnie dziwi się, że polska ambasada nie jest w stanie uzyskać bieżących informacji.

Mówi, że w ciągu ostatniego roku tego typu zjawiska się nasiliły, a władze lokalne i wojsko nie są w stanie zapewnić ochrony. To już drugie porwanie z obiektów naftowych w tym tygodniu. Włoski koncern paliwowy ENI, dla którego pracowali porwani oświadczył, że wstrzymuje, oceniane na ok. 50 tysięcy baryłek dziennie, wydobycie ropy naftowej w regionie.

Ambasador RP w Abudży Grzegorz Waliński powiedział, że najprawdopodobniej jest to porwanie dla okupu i takie porwania są powszechne w Nigerii. Dodał też, że w 99 proc. przypadków podobne historie kończyły się pomyślnie i potrafi sobie przypomnieć tylko 2 uprowadzenia, kiedy było inaczej.

Co robili tam Polacy ENI jest włoskim koncernem naftowo-gazowniczym, który prowadzi interesy w ponad 70 krajach na świecie. Jego wartość giełdową wycenia się na około 100 miliardów euro. Porwania obcokrajowców w Nigerii są w ostatnich kilkunastu miesiącach niemal na porządku dziennym. Liczne tam rebelianckie wobec centralnego rządu grupy traktują ten proceder jako dobre źródło finansowania swej działalności: zwykle zakładnicy są zwalniani po zapłaceniu za nich okupu.

Czym jest MEND? Ruch na Rzecz Wyzwolenia Delty Nigru (MEND) domaga się autonomii dla bogatego w ropę rejonu delty. Chce także bardziej sprawiedliwego podziału zysków z eksploatacji złóż, tak by korzystali z nich również mieszkańcy tego regionu. MEND ogłosił w maju rozejm; jednakże zerwał go po zatrzymaniu we wrześniu na terenie Angoli jednego ze swych przywódców Henry'ego Okaha. Ma on odpowiadać za przemyt broni. Ruch oskarżył władze nigeryjskie o udział w zatrzymaniu Okaha, deklarując wznowienie akcji zbrojnych.

W ostatnim okresie w Nigerii obok MEND coraz częściej uprowadzeń dla okupu dokonują zwykłe grupy przestępcze.

Sekretarz nigeryjskiej rządowej komisji negocjującej z rebeliantami, Kingsley Kuku, powiedział w sobotę Reuterowi, że podjęte zostały próby nawiązania kontaktu z porywaczami i cudzoziemcy mogliby zostać uwolnieni "nawet w ciągu najbliższych 48 godzin".


Źródło: TVN24, PAP