Uznawany za faworyta wyborów prezydenckich na Ukrainie Petro Poroszenko w wywiadzie dla dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w piątek zarzucił Rosji wspieranie separatystów we wschodniej Ukrainie. Zapowiedział walkę z korupcją.
Poroszenko podkreślił, że będzie "wszystkimi dostępnymi środkami" chronił mieszkańców wschodniej części kraju. W chwili obecnej "kilkuset uzbrojonych bandytów", otrzymujących broń i wskazówki z Rosji, usiłuje narzucić ukraińskim władzom swoją wolę - powiedział ukraiński biznesmen.
Wybory, a nie broń
"W świecie demokratycznym jedynym normalnym wyjściem z kryzysu są wybory, a nie pistolety maszynowe" - zaznaczył Poroszenko. Zarzucił Rosji destabilizowanie sytuacji na Ukrainie, by nie dopuścić do głosowania 25 maja. Przez długą granicę z Rosją na Ukrainę przerzucana jest broń i najemnicy - zaznaczył ukraiński polityk.
Poroszenko opowiedział się za przeprowadzeniem - gdy będzie to konieczne - referendum o przyszłości wschodniej Ukrainy, ale dopiero wtedy, gdy "zostanie zaprowadzony porządek". Mieszkańcy tych terenów muszą mieć pewność, że mają prawo mówić po rosyjsku i wybrać taki rząd, jaki uważają za najlepszy. Jednak separatyści nie reprezentują ich interesów - powiedział Poroszenko.
Ukraiński polityk zaznaczył, że do najważniejszych zadań nowego rządu będzie należała walka z korupcją. Obiecał, że osoby, które w przeszłości wzbogaciły się kosztem państwa i podatników, będą musiały odejść z polityki. Jak podkreślił, oligarchowie Rinat Achmetow i Dmytro Firtasz, utracą polityczne wpływy.
Poroszenko zapowiedział, że w przypadku wyboru na prezydenta sprzeda swoje firmy - z wyjątkiem stacji telewizyjnej.