Dwóch włoskich żeglarzy, których katamaran przewrócił się na Atlantyku uratował polski statek pod cypryjską banderą. Akcja ratunkowa była bardzo trudna, bo fale morskie miejscami osiągały nawet ponad pięciu metrów wysokości.
Dwaj Włosi płynęli z Dakaru na wyspę Gwadelupa na Morzu Karaibskim na małym katamaranie. Zamierzali pobić rekord świata w prędkości przepłynięcia przez Atlantyk. Do wypadku doszło 1,1 tys. mil morskich od najbliższego brzegu.
Zboczyli z kursu
Gdy katamaran wywrócił się, rozbitkowie nadali sygnał SOS. - Najbliżej znajdował się statek Polskiej Żeglugi Morskiej Delia, który zboczył z kursu i popłynął na ratunek - powiedział doradca dyrektora PŻM Krzysztof Gogol.
Akcja ratunkowa była bardzo trudna. - Fale osiągały ponad pięć metrów wysokości, tak że nie można było wysłać po rozbitków szalupy ratunkowej. Kapitan Dariusz Sierański zdecydował się podpłynąć Delią bezpośrednio do katamaranu. Pierwsze podejście nie powiodło się, statek więc zawrócił i za drugim razem udało się zabrać Włochów na pokład - wyjaśnił Gogol.
Podziękowania dla kapitana
Obaj żeglarze są w dobrym stanie. Ze względu na trudne warunki pogodowe nie udało się zabrać ich katamaranu. - Włosi bardzo dziękowali i kapitanowi statku i armatorowi, czyli PŻM za to, że zgodził się, aby jednostka zeszła z kursu i popłynęła na pomoc - powiedział Gogol.
Delia jest w rejsie z Brazylii na Islandię. Włosi albo popłyną też na Islandię, albo zejdą na ląd na Azorach.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu