Polska domaga się wyjaśnień ws. zabitego paralizatorem

 
Kanadyjczycy zmieniają policyjne proceduryEAST NEWS-AVANTIS

Polska zwróciła się do władz kanadyjskich o wyjaśnienia w sprawie Polaka, który zmarł na międzynarodowym lotnisku w Vancouver po użyciu przez policję elektrycznego paralizatora.

O nocie strony polskiej w tej sprawie poinformowała agencja AFP. Jak powiedział agencji polski konsul generalny w Vancouver Maciej Krych, rząd polski poprosił władze kanadyjskie o jak najszybsze dostarczenie wyników dochodzenia w sprawie tego wypadku.

Kanadyjska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Polaka w miniony wtorek.

Według danych kanadyjskiej policji, Robert D. zmarł 14 października. Tego dnia wzbudził on popłoch na lotnisku w Vancouver, gdzie krzyczał coś w niezrozumiałym języku, rzucał krzesłami i zniszczył komputer. Funkcjonariusze próbowali go obezwładnić elektrycznym paralizatorem, ponieważ mężczyzna był bardzo pobudzony. D. zamierzał wyemigrować na stałe do Kanady, gdzie mieszka jego rodzina. Miał lecieć samolotem po raz pierwszy w życiu.

Zdaniem świadków policja użyła tasera czterokrotnie. Policja twierdzi, że użyła go tylko dwa razy.

Przeprowadzona wstępna autopsja nie doprowadziła do ustalenia przyczyny śmierci Polaka; obecnie prowadzone są dodatkowe testy, w tym toksykologiczne - podano w Vancouver we wtorek.

Tego samego dnia, gdy użyto paralizatora wobec Polaka, w Montrealu policja użyła tej broni, by obezwładnić pijanego kierowcę - 39-letni mężczyzna zmarł w dwa dni później. Według kanadyjskiej telewizji CTV, zmarł na atak serca.

W następstwie obu tych wydarzeń organizacja Amnesty International, która zajmuje się prawami człowieka, ponowiła apel o wprowadzenie moratorium na stosowanie elektrycznych paralizatorów w Kanadzie. Według telewizji CTV, od 2003 roku w Kanadzie aż 17 osób zmarło w następstwie incydentów z użyciem paralizatora.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS-AVANTIS