57-letniemu Polakowi, który po przylocie na lotnisko w Maladze otworzył drzwi ewakuacyjne i wyszedł na skrzydło samolotu, grozi grzywna w wysokości 45 tysięcy euro - poinformowały hiszpańskie służby. Media podają jednak, że kontakt z nim może nie być łatwy. Stwierdził bowiem, że nie posiada telefonu, a jako adres wskazał schronisko dla bezdomnych, w którym nie widziano go od roku.
Wszystko wydarzyło się w Nowy Rok około godziny 23 na płycie lotniska w Maladze. Samolot z Londynu przyleciał tu z godzinnym opóźnieniem, potem przez 30 minut obsługa lotniska nie podstawiła schodów, a pasażerowie utknęli w samolocie.
W pewnej chwili jeden z nich otworzył drzwi ewakuacyjne znajdujące się nad skrzydłami maszyny i wyszedł z walizką na zewnątrz. Incydent zarejestrował inny pasażer i opublikował film w internecie. Media zidentyfikowały niecierpliwego mężczyznę jako 57-letniego Polaka.
Grozi mu nawet 40 tysięcy euro grzywny
- Dostaliśmy wezwanie od załogi Ryanaira i natychmiast wysłaliśmy funkcjonariuszy. Nie było go już na skrzydle samolotu, kiedy przybyliśmy - powiedział szef lotniskowej policji Miguel Sanchez. Dodał, że mężczyzna siedział w fotelu, był spokojny, w ogóle nie był agresywny.
- Wylegitymowaliśmy go i zabraliśmy do komisariatu na lotnisku, by poinformować go o podejrzeniu złamania zasad bezpieczeństwa - powiedział Sanchez. - Nie został aresztowany, bo nie wyrządził żadnych zniszczeń, ani nikt nie znalazł się w niebezpieczeństwie - wyjaśnił.
Sanchez oświadczył, iż Polak powiedział hiszpańskim gwardzistom, że zdecydował się otworzyć drzwi, bo "zestresował się" długim oczekiwaniem na wyjście z samolotu. Miał obawiać się, że za chwilę dostanie ataku astmy, jeśli nie wyjdzie na zewnątrz.
AESA, czyli hiszpański urząd lotnictwa, ma teraz zdecydować o wymiarze grzywny. Maksymalnie może to być 45 tysięcy euro. - Mam przeczucie, że to naruszenie będzie potraktowane jako jedno z najpoważniejszych - stwierdził Sanchez.
Polak będzie nieuchwytny?
Brytyjski dziennik "Telegraph" pisze jednak, że suma może być trudna do ściągnięcia, bo mężczyzna podał się za bezdomnego. Jako swój adres podał działające w Maladze schronisko dla bezdomnych prowadzone przez Caritas. Jednak - jak ustaliła policja - nie było go tam od roku.
Mężczyzna nie podał służbom swojego numeru telefonu, bo - jak twierdził - nie posiada go, co - jak stwierdza "Telegraph" - może oznaczać, że władze nie będą go mogły nawet powiadomić o zasądzonej grzywnie.
- Wydawał się dość miły, ale chronił prywatność - powiedziała dziennikowi "Telegraph" osoba związana ze schroniskiem. - Nie znałem jego historii. Nigdy nie było z nim problemów, gdy tu mieszkał - relacjonowała.
Nie wiadomo, dlaczego Polak poleciał do Londynu. Prawdopodobnie spędzał tam święta i wrócił w Nowy Rok.
Pasażer: Polak miał problemy z oddychaniem
Jeden z pasażerów, który był na pokładzie samolotu, twierdzi, że Polak miał problemy z oddychaniem i korzystał z inhalatora. - Powiedział mi, że cierpi na astmę. Nagle wstał i zdecydował się wyjść. Nie oceniam go - powiedział Raj Mistry, który w samolocie siedział obok Polaka.
Inny pasażer i autor filmu z kabiny Fernando Del Valle Villalobos przekazał mediom, iż Polak "powiedział pilotowi, że zachował się w ten sposób, bo zestresował się tak długim czekaniem w samolocie" i tym, że nie podano powodu zatrzymania pasażerów.
Ryanair: naruszenie procedur
Rzecznik prasowy linii lotniczych Ryanair powiedział, że doszło do "naruszenia procedur bezpieczeństwa po wylądowaniu na lotnisku w Maladze 1 stycznia".
- Służby na lotnisku w Maladze natychmiast zatrzymały pasażera do wyjaśnienia, bo doszło do naruszenia hiszpańskich procedur bezpieczeństwa - poinformował.
Autor: pk//kg / Źródło: Telegraph
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Fernando Del Valle Villalobos