Polacy na defiladzie. "Stalin nie na miejscu"


Rezygnacja władz Moskwy z eksponowania na ulicach stolicy podczas obchodów 65. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami billboardów z wizerunkiem Józefa Stalina jest również konsekwencją zmian w polityce Rosji wobec Polski - zauważa moskiewski dziennik "Wiedomosti".

"Dzisiaj, kiedy w Moskwie czeka się na wysokich gości z krajów NATO, kiedy po raz pierwszy po Placu Czerwonym maszerować będą europejscy i amerykańscy żołnierze, kiedy pojednaliśmy się z Polską, której p.o. prezydenta (Bronisław Komorowski) także przyjedzie, Stalin jest absolutnie nie na miejscu" - pisze w piątek gazeta.

Dzisiaj, kiedy w Moskwie czeka się na wysokich gości z krajów NATO, kiedy po raz pierwszy po Placu Czerwonym maszerować będą europejscy i amerykańscy żołnierze, kiedy pojednaliśmy się z Polską, której p.o. prezydenta (Bronisław Komorowski) także przyjedzie, Stalin jest absolutnie nie na miejscu Wiedomosti

"Wiedomosti" podkreślają, że "nie po to otwiera się archiwa dotyczące Katynia, aby zaraz po tym wywieszać portrety sprawcy tego mordu".

Jak pisze dziennik, "nie po to (Dmitrij) Miedwiediew i (Władimir) Putin mówią o nim jako o zbrodniarzu, aby demonstrować jego wizerunek całej Europie na głównych placach stolicy".

Moskiewski mer

Zdaniem dziennika, próba odwołania się burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa do "oświeconego stalinizmu" była podyktowana interesami walki o utrzymanie stanowiska.

"Jeśli Łużkow chciał zbić kapitał polityczny, to tylko sobie zaszkodził. Jeśli natomiast chciał - odchodząc - głośno trzasnąć drzwiami, to nie pozwolono mu tego zrobić" - piszą "Wiedomosti".

Z ulic do muzeów

W czwartek pierwsza wiceburmistrz stolicy Ludmiła Szewcowa poinformowała, że moskiewskie władze zrezygnowały z umieszczania na ulicach i placach billboardów ze Stalinem. Zamiast tego plakaty z wizerunkiem tyrana zostaną wyeksponowane w kilku muzeach, w których w dniach obchodów 65. rocznicy zwycięstwa będą się spotykać weterani wojenni.

Szewcowa wyjaśniła, że decyzję zmieniono na prośbę weteranów, którzy obawiali się aktów wandalizmu.

Zmiana decyzji

W lutym władze Moskwy zapowiedziały, że podczas majowych uroczystości ustawią na ulicach stolicy billboardy, opowiadające o roli Stalina w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak w Rosji nazywa się tę część II wojny światowej, w której ZSRR walczył po stronie koalicji antyhitlerowskiej (1941-45).

Podano, że z prośbą taką do władz miejskich zwrócił się szef moskiewskiej rady weteranów wojny, pracy i organów ścigania, były zastępca członka Politbiura i sekretarz KC KPZR Władimir Dołgich.

Plany władz Moskwy wywołały oburzenie wśród obrońców praw człowieka i części weteranów wojennych. Stowarzyszenie Memoriał zapowiedziało ustawienie własnych billboardów, przypominających zbrodnie, jakich dopuścił się Stalin.

Z kolei szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej Ludmiła Aleksiejewa zapowiedziała, że jeśli portrety zbrodniarza rzeczywiście pojawią się na ulicach stolicy, to ona obrzuci je jajkami.

Plany stołecznych władz skrytykowali również liderzy kierowanej przez Putina partii Jedna Rosja, do której należy też Łużkow, oraz niektórzy członkowie Izby Społecznej, struktury doradczej przy prezydencie Rosji.

W opinii Łużkowa, nie da się wykreślić Stalina z ludzkiej pamięci. - Wszak żołnierze szli do boju z okrzykiem "Za ojczyznę! Za Stalina!" - powtarza burmistrz.

Źródło: PAP