Pochowano pierwszą z ofiar szaleńca - mordercy z Winnenden. 17-letni Tim Kretschmer w środę zabił 15 osób - 12 w swojej byłej szkole, i trzy w czasie ucieczki ze szkoły. Potem przy próbie ujęcia przez policję popełnił samobójstwo.
Na sobotni pogrzeb przyszły setki osób. Na cmentarzu w Winnenden w katolickim obrządku pochowano uczennicę klasy 10d, która zginęła w czasie środowego rajdu szaleńca.
17-letni Tim Kretchmer zabrał pistolet Berettę z sypialni swojego ojca i strzelał do uczniów swej dawnej szkoły. Nie jest znany motyw mordercy. Zauważono jednak, że wśród jego ofiar jest wiele kobiet - zastrzelił 8 uczennic byłej szkoły i trzy nauczycielki.
Sąsiedzi i znajomi mówią, że Tim Kretschmer był samotnikiem. Śledczy przekazali mediom, że znaleźli na jego komputerze pornograficzne zdjęcia i brutalne gry komputerowe.
Spór o leczenie 17-latka
Jak podawali urzędnicy i lekarze z kliniki w Weissenhoff, Kretschmer miał leczyć się na depresję od kwietnia do września zeszłego roku, po czym przerwał wizyty u psychiatry.
Te doniesienia każe teraz sprostować rodzina Kretschmera. Zdaniem rodziny nastolatka, nie można w jego przypadku mówić o długoterminowym leczeniu, terapii czy psychoterapii. Jak podkreślają, nastolatek odwiedził tamtejszą poradnię, ale nie podlegał leczeniu psychoterapeutycznemu. – Pomiędzy leczeniem ambulatoryjnym a psychoterapeutycznym jest istotna różnica – stwierdził prawnik rodziców Tima.
Stwierdził, że rodzina rozważa wystąpienie na drogę sądową przeciw dyrektorowi kliniki w Weyssenhoff za wypowiedzi o terapii.
Strzelanina w komputerze, potem w realu
Jak donosi niemiecka tygodnik "Der Spiegel" na swych stronach internetowych, na kilka godzin przed strzelaniną Tim Kretschmer grał w morderczą grę komputerowa.
We wtorkowy wieczór pomiędzy 19.30 a 21.40 uruchomił na swym komputerze grę "Far Cry 2". Według niemieckiego prawa gra nie jest przeznaczona dla małoletnich i Kretschmer nie powinien jej posiadać.
Oprócz niej miał on zainstalowane podobne gry "Counter Strike" i "Tactical Ops".
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters