Po trwającej 12 dni akcji ratunkowej udało się wydobyć na powierzchnię speleologa, który został poważnie ranny w najgłębszej jaskini Niemiec. Johann Westhauser znajdował się kilometr pod ziemią i uratowanie go wymagało bardzo skomplikowanej operacji.
Wydobycie 52-latka z tak dużej głębokości wymagało pracy łącznie 728 osób z pięciu krajów. Droga na powierzchnię liczyła około dwóch kilometrów, z czego połowa niemal pionowymi kominami. Po drodze znajduje się szereg bardzo wąskich punktów.
Przetransportowanie rannego mężczyzny tak, aby bardziej mu nie zaszkodzić, było bardzo trudne. Trwało wiele dni. - To była najtrudniejsza akcja ratunkowa w historii ratownictwa górskiego - stwierdził nadzorujący operację Klemens Reindl.
Rannego badacza, mocno przywiązanego do noszy, częściowo niesiono, częściowo ciągnięto, a częściowo podnoszono na założonych specjalnych konstrukcjach z lin. Wszystko bardzo powoli i przy pomocy ręcznej wyciągarki, aby uniknąć potencjalnie groźnych wstrząsów.
Wypadek głęboko pod ziemią
52-letni naukowiec został poważnie ranny ósmego czerwca, kiedy eksplorował jaskinię Riesending. Około kilometra pod ziemią został trafiony w głowę i korpus kaskadą kamieni, które oderwały się od stropu.
Speleologowi towarzyszyło dwóch kolegów. Jeden z nich wyszedł po 12-godzinnej wspinaczce na powierzchnię i zawiadomił służby ratunkowe. Drugi został przy rannym.
Skala obrażeń Westhausera nie jest dokładnie znana, ale na pewno ma wstrząs mózgu i uraz czaszki. Jak mówił jeden z lekarzy, który zszedł do jaskini i zbadał rannego, to "właściwie powinien leżeć na oddziale intensywnej terapii". Na powierzchnię wydobyto go na noszach i całkowicie usztywnionego, ale przytomnego. Z wylotu jaskini do szpitala zabrał go śmigłowiec.
Autor: mk//rzw / Źródło: BBC News, PAP