Pentagon przegrywa walkę z plagą napaści seksualnych w wojsku. Nie pomagają szkolenia i kampania edukacyjna z wykorzystaniem gier wideo i odgrywaniem scenek. Liczba przypadków agresji seksualnej w wojsku wzrosła o 37 procent - wynika z poufnych ankiet.
Dotychczasowa, trwająca już piąty rok kampania edukacyjna pt. "I Am Strong" okazała się porażką. Nie pomogły lekcje, podczas których żołnierz uczył się rozpoznawać, czy druga osoba chce wejść z nim w intymny kontakt albo co robić, gdy jest świadkiem, np. nękania kobiet przez pijanych rekrutów. Pozytywnego rezultatu nie przyniosły także szkolenia w siłach powietrznych. Co roku każdy z członków tego rodzaju wojska ma obowiązek przejść godzinne szkolenie uczące, jak zapobiegać agresji seksualnej.
W zapobieganiu przestępstwom armia wykorzystuje także interaktywne gry. W "Sex Signals" żołnierze oglądają randkowe sceny, które są następnie omawiane, by prawidłowo zrozumieć, jak niektóre działania są postrzegane. W kolejnej pt. "Team-Bound", gracze są świadkami molestowania seksualnego i obserwują rozwój wydarzeń.
Eksperci ponaglają, dowódcy ostrzegają
Zdaniem ekspertów, szkolenia to za mało, aby pozbyć się problemu. - Samym trenowaniem nie rozwiąże się problemu, one nie zmienią zachowania żołnierzy - uważa była kapitan Anu Bhagwati, obecnie szefowa organizacji na rzecz spraw kobiet w wojsku Service Women's Action Network. Jej zdaniem trzeba usprawnić system ścigania i sądzenia napastników, poprzez wyłączenie ze śledztwa dowódców i przełożonych. To ułatwi ofiarom dochodzenie sprawiedliwości. Generał Mark Welsh, szef sztabu sił powietrznych broni dotychczasowego programu edukacyjnego. Tłumaczy, że postęp w walce z agresją seksualną "wymaga czasu". - Sami eksperci mówią mi, że trzeba być ostrożnym, bo... efekty tego typu programów są odłożone w czasie - powiedział. - Tu nie ma mowy o szybkiej naprawie - dodał.
Zgadza się z nim generał Martin Dempsey, szef połączonych sztabów wojsk, który powiedział w zeszłym tygodniu, że zmiana kultury w liczących 1,4 miliona żołnierzy jest ogromnym wyzwaniem.
Tajemnica poufnych ankiet
Według raportu Pentagonu, w ubiegłym roku zgłoszono 3374 przestępstw natury seksualnej, w których sprawcą lub ofiarą była osoba wojskowa, co w porównaniu z rokiem 2011 oznacza wzrost o blisko 6 proc. Jednak prowadzone w trybie poufnym ankiety wskazują, iż rzeczywista liczba niechcianych kontaktów seksualnych wyniosła w 2012 roku około 26 tys., podczas gdy rok wcześniej było ich 19 tys. W reakcji na raport minister obrony Chuck Hagel zapowiedział inspekcję w celu zapewnienia, by w miejscach pełnienia służby nie znajdowały się "obraźliwe, poniżające materiały", mogące zachęcać do agresji seksualnej.
Obama chce "grać ostro"
Na początku maja prezydent USA zadeklarował konieczność zdecydowanego przeciwstawienia się przestępczości seksualnej w siłach zbrojnych. Zapowiedział podjęcie działań mających na celu ściganie i zwalnianie z pracy sprawców napaści. - Rozmawiałem z sekretarzem obrony Hagelem, zwracając uwagę, że nie tylko musimy zintensyfikować nasze wysiłki, ale grać ostro - powiedział. - To już dolna granica, której nie będę tolerował - dodał.
Amerykańska armia od dawna boryka się z problemem agresji seksualnej w wojsku. W 2011 roku zgłoszono ponad 3,1 tys. takich przypadków, w 2012 r. - 3,3 tys. Jednak według nieoficjalnych danych ich liczba może sięgać nawet 19 tysięcy w 2011 roku i 26 tysięcy w roku 2012. Obecnie w amerykańskiej armii służy ponad 200 tys. kobiet. Stanowią ok. 15 procent żołnierzy.
Autor: rf//gak/zp/k / Źródło: Reuters, PAP, CNN
Źródło zdjęcia głównego: US Marines