Pijany minister nie poleciał

 
Łucenko (L) w towarzystwie premier Julii TymoszenkoTVN24

Niemieckie lotniska są najwyraźniej nieprzyjazne politykom zza wschodniej granicy. Kiedyś ofiarą stewardess padł Jan Rokita, a teraz problemy z obsługą miał szef ukraińskiego MSW. Jednak w przeciwieństwie do Polaka Jurij Łucenko był pijany.

O skandalu na lotnisku we Frankfurcie nad Menem jako pierwsza napisała bulwarówka "Bild", która opisała eskapadę Łucenki i jego 19-letniego syna.

Mężczyźni mieli w poniedziałek po 18.00 przesiąść się we Frankfurcie na samolot do Seulu. Jednak ich zachowanie zwróciło uwagę personelu na lotnisku. Wezwano kapitana samolotu, który uznał, że wpuszczenie obu mężczyzn na pokład maszyny stanowiłoby zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu. Byli bowiem zbyt pijani.

Ukraińcy awanturujący się

Wówczas mężczyźni zaczęli się głośno awanturować, nie przebierając w słowach. Obsługa zaalarmowała policję: "Ktoś sprawia nam kłopoty i twierdzi, że jest ukraińskim ministrem spraw wewnętrznych".

Gdy funkcjonariusze pojawili się na miejscu Łucenko i jego syn zaczęli rzucać telefonami komórkowymi. Doszło do przepychanek. Szczególnie agresywny młody Łucenko musiał zostać zakuty w kajdanki.

Kontrola wykazała, że chłopak miał 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Łucenko senior zaś zasłonił się immunitetem dyplomatycznym i nie musiał dmuchać w alkomat. Zażądał za to przybycia przedstawiciela niemieckiego rządu oraz przeprosin.

Pod dywan zamieść się nie udało

Z misją dyplomatyczną pospieszył na lotnisko wiceszef policji landu Hesja Guenter Hefner i po godzinnej rozmowie zgodzono się wycofać doniesienia o stawianiu oporu i obrazę funkcjonariuszy oraz nie ujawniać incydentu, by pan minister nie miał problemów w swoim kraju.

Jak relacjonuje "Bild", dopiero po 1.00 w nocy Łucenko i syn opuścili areszt na lotnisku we Frankfurcie, a we wtorek wieczorem odlecieli - prawdopodobnie trzeźwi - do Seulu.

Ukraińskie MSW zdementowało doniesienia "Bilda", ale potwierdził je agencji dpa rzecznik policji w porcie lotniczym we Frankfurcie nad Menem.

Źródło zdjęcia głównego: TVN24